Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/220

Ta strona została skorygowana.

O! gdybyż wreszcie, nasycon wzajemnie,
Chciał sobie milszą wynaleźć odemnie,

1200 
I mnie zostawił, przed godziną boju

Mogłabym jeszcze powiedzieć: w pokoju!
Lecz już się stało! Dzisiaj jeszcze muszę
Udawać czułość, nim twe więzy skruszę.
Za smutne życie ocalone brance,

1205 
Zbawcę mojego chcę zwrócić kochance;

Wrócić jej sercu szczęście i wesele,
Jakiego sama z nikim nie podzielę.
Bądź zdrów! — dzień świta, straże zejść nas mogą,
Nie umrzesz dzisiaj, — okupię cię drogo«.

XV
1210 
Rzekła, i ręce okute Konrada

Z tkliwą pokorą do serca przykłada.
Poszła, jak przyszła, jako sen przelotny.
Byłaż tu ona? — znów-że on samotny?
Jakaż to kropla, jak brylant promienny,

1215 
Lśni na okowach od jasności dziennéj?

Łza to najświętsza, niewieściej czułości
Najdroższa perła, co z morza litości
Nim tkliwa dusza na świat ją uroni,
Już wygładzona w cherubina dłoni!

1220 
O! jak urocza, jak silnie zwycięska,

W oczach kobiety jej łza czarnoksięska![1]
Broń jej słabości, razem miecz i tarcza,
Jak do obrony, do zwycięstw wystarcza.
O! nie patrz na nią! Cnota z drogi boczy,

1225 
Mądrość się zbłąka, gdy w nią wlepi oczy.

    rozważanie mojego położenia przyniesie mi odtąd tylko wstręt. — Odyniec, opuszczając drobne łączniki, jak: »albo«, »dlatego« itd., często czyni niezrozumiałemi zupełnie jasne i logiczne refleksje oryginału.

  1. w. 1221. czarnoksięska — w oryg.: unanswerable, »której niczem równem nie można odpowiedzieć«.