Ona umarła! — Maż on sam tu zostać?
Nie pytał o nic, — cóż nada pytanie?
Umarła, — widzi, wie, że nie powstanie.
Miłość lat młodych, nadzieja następnych,
Jedyna, którą między żyjącemi
Nie nienawidził, kochać mógł na ziemi:
Wszystko mu wzięte! — On zasłużył na to.
Ach! i tem srożej czuł boleść nad stratą:
Tam, kędy zbrodnia ni dojrzy, ni zajdzie.
Źli, dumni, cel swój co tu założyli,
Tracąc go, wszystko tracą w jednej chwili,
Choćby rzecz błahą, lecz wszystko, co mieli!
Niejedno czoło stoickie i oko
Maskują tylko ranę zbyt głęboką;
Niejedna rozpacz stroi się w uśmiechy,[1]
Aby daremnej nie żebrać pociechy
Któż z tych, co czują, wysłowi katusze,
Gdy chaos cierpień zwali się na duszę?
Gdy tysiąc myśli plącze się i miesza,
A wszystkie dręczą, żadna nie pociesza?
A ból ich ustom odbiera wymowę?...
- ↑ w. 1933—5. W oryg.: »i często piekąca myśl leży ukryta tylko, ale nie usunięta, w uśmiechach, które najmniej przystoją tym, którzy je na ustach noszą«.