Któż to wysłowi? Pod takiem brzemieniem[1]
Dusza Konrada łamie się z cierpieniem;
Aż, zda się, czułość straconej na świecie
Słabość to tylko, nie pociecha była:
Wydała boleść, ulgi nie sprawiła.
Nikt łez nie widział, i w tej nawet porze
Przy świadku z serca nie wyszłyby może.
Wyszedł, — pociechy ni szukał, ni żądał.
Czy słońce wejdzie, — ciemny mu blask słońca;
Czy noc zapadnie, — noc jego bez końca!
Niema ciemnoty, jak smutku pomroka,
Co na nic patrzeć nie chce, i unika,
I idzie w ciemność, ach! bez przewodnika!
Serce w nim było tkliwe: lecz skrzywdzone,
Strute zbyt wcześnie, zbyt długo drażnione,
Lecz jako rosy krople przeźroczyste
W głębi grot zimnych, niedostępnych słońcu,
Ścięły się skrzepły, skamieniały wkońcu
Grom kruszy skały: serce w nim jak skała,
W cieniu się skały jeden kwiat rozwijał!
Cień, groźny innym, jemu służył, sprzyja:
Nadeszła burza, — grom zniszczył od razu
Liliji piękność i wytrwałość głazu.
- ↑ w. 1942—5. W oryg.: »Porażoną duszę Konrada uciskało Wyczerpanie, a Osłupienie niemal ukołysało go do uczucia spokoju; tak słaby był w tej chwili, — miękkość jego matki wśliznęła się do tych jego dzikich oczu, które, jak dziecka oczy, płakały«. — Dwa pierwsze wiersze z tego ustępu wziął Malczewski za motto do II-ej pieśni Marji.