Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/264

Ta strona została przepisana.

Jakaś klątwa zranionej dumy, i w połowie
Widna groźba, przed chwilą co skonała w słowie.
Oko jemu ściemniało, — lecz jeszcze uderza

220 
W samych męczarniach dumnem spojrzeniem szermierza.[1]

Służba chwyta z podłogi i podnosi Larę.
Czy słyszycie? — oddycha przemówił słów parę,
I rumieniec twarz, usta sine zarumienia.
Oczy patrzą mu dziko; iskrzą się spojrzenia;

225 
Członki rzeźwią się z mdłości, ale dziwne słowa

Brzmią z ust Lary: w nich, zda się, nie ojczysta mowa.
Ci, co słyszą, poznają głos nie swojej ziemi,
I rzeczywiście były te słowa obcemi.
Pocóż niemi przemawia Lara na swym dworze,

230 
Gdy ten, z kimby rad mówić, słyszeć ich może?
XIV

Wtem paź Lary przychodzi, — i paź jeden umiał
Pojąć pana i słów tych całą treść zrozumiał,
Choć, coby w drugiej mowie mogły one znaczyć,
Ni Lara chciałby wyznać, ani on tłómaczyć.

235 
Przecie z mniejszem zdziwieniem od tych, co tam wkoło

Stali, paź nań poglądał, przechylił mu czoło,
I swym własnym językiem Larze odpowiada;
Lara dźwięków tej mowy pilnem uchem bada:
Ta mowa łagodziła okropność marzenia,

240 
Jeśli mogły marzeniem być Lary cierpienia.[2]

Ach! kiedy rzeczywista męczy nas katusza,
Czyż idealnych cierpień potrzebuje dusza?

XV

Cobądź marzył w gorączce, lub widział oczyma,
Wszystko to, jak zaklęte, na dnie serca trzyma.

  1. po w. 220 opuszczone dwa wiersze: »które często za jego trzeźwych stanów widniało w jego wyrazie twarzy, a teraz zostało zaklęte w przeraźliwym spokoju bez zmiany«.
  2. w. 240 i 242. marzeniem — snem; tak samo: idealnych cierpień — cierpień nierzeczywistych, a odczuwanych jedynie w śnie.