— »Słowo! stój i odpowiedz mi zaraz, któremu[1]
Byłbyś równy, jeśli masz równą zacność jemu.
Gdy ja kłamię, — wszak łatwo zabić kłamne słowa.
Czem byłeś, jesteś? spojrzyj sam w siebie, — na nowo
Kłam drugim swe uśmiechy, lecz nie wstrząsaj głową.
Ty sam, którego czyny!...« — »Czem ja jestem, byłem?...
Nie słucham dłużej! — drudzy, których nowość pieści,
Mogą dosłuchać końca cudownej powieści,
Jaką im bezwątpienia język twój dopowie,
A którąś dla mnie zaczął w tak zalotnej mowie.
Cześć moja Otonowi, a wzgarda dla niego!«
I wtem Oton im przerwał, omawiając zdala:
»Cokolwiekbądź was obu do gniewu zapala,
Nie czas, miejsce po temu, by ucztę spokojną
Jeśli baron Ezzelin ciskane potwarze
Dowieść i udowodnić chce hrabiemu Larze, —
Jutro, tu lub gdziekolwiek, rano, z wschodem słońca,
Czekam was obu, życząc waszych sporów końca.
Chociaż i hrabia Lara swe lata młodzieńcze
Spędził w dalekich krajach, z nich jak obcy wrócił,
Lecz Lara od swych przodków krwi się nie odrzucił
I nie zechce sam przeczyć sławie swego domu,
— »Jutro! — odrzekł Ezzelin, — dobrze, jutro razem
Będziem siebie doświadczać słowem i żelazem.
Ja w zakład życie daję, że mój miecz w potrzebie
Poświadczy słowa moje, tak jak chcę być w niebie!«