Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/274

Ta strona została przepisana.
XXV

Lara skinął na pazia — i paź w okamgnieniu
Zbiegł, posłuszny pańskiemu słowu lub skinieniu,

505 
On z nim z krajów dalekich jedynym był gońcem,

Gdzie dusza rośnie, gore pod gorętszem słońcem.
On dla Lary porzucił rodzinne zagrody,
Cierpliwy w służbie, cichy, choć jeszcze tak młody.
Jak pan jego milczący, wiarą swą u świata

510 
Słynął nad stan swej służby i nad swoje lata.

Choć mowa kraju Lary nie obca dla ucha,
Paź w niej pańskich rozkazów mniej ochotnie słucha.[1]
Lecz wnet nogi uskrzydlał ochotniejszy cały,
Kiedy słowa rodzinne z ust Lary zabrzmiały.

515 
Dźwięk tych słów jak ojczyste góry miły w duchu,

Ich echa nieprzytomne budzi w pazia uchu.[2]
Nieraz mu przypomina dźwięk rodzinnej mowy,
Dawne przyjaciół, krewnych, rodziców rozmowy;
Dziś to wszystko! swych wszystkich związków, swojej wiary

520 
Wyrzekł się i odprzysiągł dla jednego Lary.

Paź prócz pana nikogo nie widział na ziemi, —
Co za dziw, że mu wierniej służył przed drugiemi.[3]

XXVI

Sam kształtny, smukły, — z czoła barwa płci bijąca,[4]
Przypalona promieniem ojczystego słońca;

525 
Lecz słońcem nie nadpsuta białość lica świeci,

Gdzie często niewołany rumieniec się kwieci.
Lecz nie był to rumieniec, jakim zdrowie darzy,
Gdy całą serca barwę maluje na twarzy;

  1. w. 512. W oryg: »w języku Lary rzadko paź słyszał rozkazy«.
  2. w. 516. nieprzytomne — nieobecne w tej chwili.
  3. w. 522. W oryg: »cóż dziwnego, że rzadko opuszczał towarzystwo pana«. — Kaled nie mógł służyć innym chętniej, bo tylko Larze służył.
  4. w. 523. z czoła barwa płci bijąca — co właściwie rozumiał przez to Korsak, trudno zgadnąć; w oryg. »delikatne choć ciemnawe (opalone) czoło«.