Lara skinął na pazia — i paź w okamgnieniu
Zbiegł, posłuszny pańskiemu słowu lub skinieniu,
Gdzie dusza rośnie, gore pod gorętszem słońcem.
On dla Lary porzucił rodzinne zagrody,
Cierpliwy w służbie, cichy, choć jeszcze tak młody.
Jak pan jego milczący, wiarą swą u świata
Choć mowa kraju Lary nie obca dla ucha,
Paź w niej pańskich rozkazów mniej ochotnie słucha.[1]
Lecz wnet nogi uskrzydlał ochotniejszy cały,
Kiedy słowa rodzinne z ust Lary zabrzmiały.
Ich echa nieprzytomne budzi w pazia uchu.[2]
Nieraz mu przypomina dźwięk rodzinnej mowy,
Dawne przyjaciół, krewnych, rodziców rozmowy;
Dziś to wszystko! swych wszystkich związków, swojej wiary
Paź prócz pana nikogo nie widział na ziemi, —
Co za dziw, że mu wierniej służył przed drugiemi.[3]
Sam kształtny, smukły, — z czoła barwa płci bijąca,[4]
Przypalona promieniem ojczystego słońca;
Gdzie często niewołany rumieniec się kwieci.
Lecz nie był to rumieniec, jakim zdrowie darzy,
Gdy całą serca barwę maluje na twarzy;
- ↑ w. 512. W oryg: »w języku Lary rzadko paź słyszał rozkazy«.
- ↑ w. 516. nieprzytomne — nieobecne w tej chwili.
- ↑ w. 522. W oryg: »cóż dziwnego, że rzadko opuszczał towarzystwo pana«. — Kaled nie mógł służyć innym chętniej, bo tylko Larze służył.
- ↑ w. 523. z czoła barwa płci bijąca — co właściwie rozumiał przez to Korsak, trudno zgadnąć; w oryg. »delikatne choć ciemnawe (opalone) czoło«.