Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/279

Ta strona została skorygowana.




PIEŚŃ DRUGA
I

Noc pierzcha, mgły poranne, wkoło gór wiejące,
Topią się w dziennym blasku, i świat budzi słońce.
Ciągle jutrem powiększa swoję przeszłość człowiek,
Choć już ostatni świeci dzień dla jego powiek.

645 
Lecz natura wciąż młoda, jak wyszła z powicia,

Na niebie i na ziemi tyle światła, życia!
Kwiaty na błoniach, ciepło w słonecznym promieniu,
Wiatr w powietrzu i napój rzeźwiący w strumieniu.
Człowieku! wpatrz w jej wdzięki swoich oczu dwoje

650 
I wykrzyknij z radości: »Oto wszystko moje!«

Póki możesz, poglądaj żywemi oczyma;
Jutro przyjdzie, lecz może tobie jutra niéa.
I sam naucz się płakać na swoim pogrzebie,[1]
Jednej łzy nie zasłużysz u ziemi i w niebie,

655 
Wiatr w dzień zgonu nie westchnie za wszystkich, za ciebie,

Nie więcej chmur się zbierze, silniejsza ulewa,
Nie więcej jak zwyczajnie, spadnie liści z drzewa.
Dla jednych gadów ucztę twoje sprawią zwłoki,
Nim je ziemia rozrobi w swoje żyzne soki.

II
660 
Już ranek — już południe, — na zamkowej sali

Zwołani przez Otona rycerze czekali.
Właśnie w zamku godzinę wybiły zegary,
Która miała rozstrzygnąć śmierć lub życie Lary,

  1. w. 653—4. W oryg: »i niech kto chce płacze nad twemi nieczułemi marami, — ziemia i niebo nie uronią nad tobą ani jednej łzy«.