Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/283

Ta strona została przepisana.

Zaczęto śledzić, — goniec za nim w trop wysłany,

745 
Nic nie wie, prócz, że zginął gdzieś ich pan szukany.

Zamek pusty, nieczynny stoi koń przy żłobie,
Giermki płaczą po panu i chodzą w żałobie.
Ci rozbiegli się szukać po drodze, za drogą,
Krwawych znaków morderstwa — i znaleźć nie mogą.

750 
Ani kropla krwi świeci przez ciernię i wrzosy,

Płaszcz pański poszarpany, ni wyrwane włosy.
Wciąż po błoniach powiewa niezdeptana trawa,
Ani śladu, czy była jaka walka krwawa.
Ni palce czyjej ręki, gdy krew tryska z żyły,

755 
W mękach zgonu murawę zgniotły lub splamiły,

Gdy ręka nawpół trupia, słaba do obrony,
Cały gniew swój wywiera na trawnik zielony.
Takie znaki być muszą, kto gdzie krew przeleje, —
Lecz tych niema; zostały wątpliwe nadzieje,

760 
I dziwne podejrzenia poszepty i gwary

Między tłumem czerniły codzień sławę Lary.
Gdy Lara się pokaże, wnet zawiść oniemi, —
Ci życzą, pragną, aby dłużej nie był z niemi,
By z nałogu znów szerzyć czerniące go zdanie

765 
I czarniejszym kolorem barwić domniemanie.
VII

Dni lecą, i Otona zgoiły się rany,
Ale nie jego duma; zawiścią wstrząsany
Był pan możny, bogaty, zawziętszy niż Lara,
Przyjaciel tych, kto temu wręcz szkodzić się stara;

770 
I w imię prawa kraju sam wołać poczyna:

»Niech Lara zda na gardło sprawę z Ezzelina!
Któż, jeżeli nie Lara, trwogi mu użycza,[1]
Że tak stroni od jego i drugich oblicza?
Samby Cierpiał, więc winien, że Ezzelin zginął,

775 
Gdyby nań swoje skargi szeroko rozwinął.
  1. w. 772—5. Zawiły i niedokładny przekład, choć sens mniej więcej ten sam.