Twierdzę Koryntu zajął w imię doży;
Nim ją zda wrogom, wprzód głowę położy!
Podczas gdy pokój całą ziemię grecką
Niewierny sojusz nim prysnął zdradziecko,
W którym po jarzmie odetchnęła Turka;
Z wodzem przybyła jego piękna córka, —
I odkąd wietrzna Menelaja żona,[1]
Ile jej zdrada klęsk za sobą wiodła, —
Nigdy pięknością cudniejszego lica
Nie zasłynęła do dzisiaj ta strona,
Jaką jaśniała wenecka dziewica.
Szturmem uderzą i zamku dostaną.
Tymczasem ostrząc kindżały i groty,
Z Turków, Tatarów najśmielsi młodzicńce,
Przodowa czata szykuje swe roty, —
U nich w pogardzie myśl o śmierci; w tłumie
Każdy z nich szablą drogę wyciąć umie,
A szlak swój gęsto naścielać trupami.
Dadzą się wybić, a nie pierzchną sami;[2]
Szczeblem do grobu, aż ostatni padnie.