Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/343

Ta strona została przepisana.
XXXII

Wróg zalał kościół, — niewielu zostało

940 
Bronić im wstępu, i ci giną z chwałą!

W braku żyjących, żołnierz rozjuszony,
Gasząc pragnienie zemsty obudzonej,
Po barbarzyńsku siekł trupie tułowy,
Lub od nich martwe precz obcinał głowy.

945 
Posągom świętych okaleczał twarze,

Odzierał z ofiar pobożnych ołtarze;
Jeden drugiemu z rąk wyrywał szczęty
Skruszonych naczyń i kościelne sprzęty.
Pod wielki ołtarz cisną się w natłoku,

950 
Pasąc wzrok blaskiem świetnego widoku!

Na środku stołu ołtarza stał złoty
Kielich, święcony, kosztownej roboty,
Miąższy, głęboki, połyskiem zdobyczy[1]
Przynęcał oczy rabującej dziczy.

955 
Poranu winem jeszcze się czerwienił,[2]

Które sam Chrystus w swoję krew przemienił,
Gdy w świt przed bitwą, w pokucie i skrusze,
W kolej ugaszczał swych wyznawców dusze.
Jeszcze jej krople błyszczały w kielichu!

960 
W głębi ołtarza, rzędem, od przepychu

Dwanaście srebrnych świeczników płonęło,
Zdobycz najdroższa, sztuki arcydzieło.

XXXIII

Tak blisko przyszli, — bliższy rabującą
Ręką już sięgał po zdobycz błyszczącą...

965 
Wtem Minotti szyją lochu

Ciska głownię w skład prochu.

  1. w. 953. miąższy — gruby, masywny; tu: szczerozłoty (nie pozłacany.)
  2. w. 955. poranu — rano, przy rannej mszy; czerwienił — własnowolna zmiana obrazu przez tłumacza, który widział wino, przemienione przez kapłana w krew Chrystusa Pana, jako czerwone.