Długie lata!... Na taką nieludzkość się skarży
Mdła postać i duch górny wychowańca Pieśni, —
Długie lata przemocy, zniewagi, potwarzy,
Wpieranego szaleństwa, niewolniczej cieśni,
Kiedy mi płuca górą powietrza pragnieniem,
A nienawistna krata ohydnej katuszy,
Psując słoneczny promień jadowitym cieniem,
Bez końca mordowaną źrenicę mi drażni
Kiedy mi ciągle mara niesłuszności krwawa
We drzwiach wiecznie zawartych snując się najgrawa,
Gdzie żywność tylko wchodzi, którą żuję nudny
Tak dawno, żem już stracił niesmak jej odludny;[1]
Niemy, samotny, tłocząc zbutwiałe rogoże,
Co są mojem posłaniem i podobno grobem.[2]
To wszystko dość mię zmogło, i do reszty zmoże.
Lecz wytrwam. Bo w rozpaczy nie ugiąłem czoła,
Sprawiłem sobie skrzydła, i nad ciasne koła
Jamy mojej uciekłem piórem nieścignionem:
I duch mój roztoczyłem w błoniach Palestyny,
Głosiłem boskie męże i niebieskie czyny,