Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/422

Ta strona została przepisana.

Dziczał, jak zwyknie krnąbrne dziecko dziczeć.
Gdy chce swą fraszkę na matce wykrzyczeć,

500 
Lub jak kobieta z silnej woli znana,

Gdzie znajdzie opór i poczuje pana.

XIII

»Z południa było, gdym już przebył bory.
Drżałem od zimna choć wśród letniej pory —
Może, iż skryty w żyłach dreszcz mię ziębił,

505 
Bo kogóż długi ból-by nie przygnębił;

A jam zupełnie wówczas był odmienny:[1]
Silny, gwałtowny jak potok wiosenny;
Jeszczem nie zbadał uczuć mych przyczyny,
A już te czucia zmieniały się w czyny;

510 
Cóż więc dopiero, gdy się zlały w duszę

Gniew, przestrach, wściekłość i wszystkie katusze,
Głód, zimno, nędza, boleść tak samotna,
I straszne pęta, i nagość sromotna.
Byłem ja przytem z takiego plemienia,

515 
Którego krew się łatwo rozpłomienia,

A taką rozkosz w pomście krzywdy czuje,
Jakby grzechotnik w chwili, kiedy kłuje.
Nie dziw, że ciosów wytrzymawszy tyle,
Pień ten się zachwiał i upadł na chwilę...

520 
Ziemia się gięła pod końskich nóg grzmotem,

Chmury mi wstecznym uciekały lotem, —
Zdało się, żem miał już na ziemię runąć,
Lecz dla pęt moich nie mogłem się zsunąć.
Serce pękało, — skroń głazem ciężyła,

525 
Krew w niej chwilami biła, — znów nie biła;

Nieba się wielkiem kołem obracały,
I, jak pijane, drzewa taczać zdały.
Jakiś błysk ciągle z pod mych tryskał powiek,
I znów ciemniało; konający człowiek

530 
Bardziej nie kona, niźli ja konałem.

Bity, miotany konia mego szałem,

  1. w. 506. odmienny — inny.