Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/457

Ta strona została przepisana.
XIV

Dziewica wyspy już siebie niepomna,
Cała kobietą, cała jest miłością!
Tu zimny świat jej nie rani zazdrością,

595 
Ani ją rzesza otacza nieskromna

Głupich pochlebców, podłych zwodzicieli;
Tu cnót przedrzeźniać nikt się nie ośmieli,
Ani tu kiedy urągał szyderca
Wierności, szczęściu, lub czułości serca.

600 
Naga w uczuciach, jak naga z postaci,

Stała, jak tęcza wzbita ponad burze,
Co mieniąc barwy, piękności nie traci,
I jakbądź łuk swój rozpina na chmurze,
Zawsze błękitu wyłoni przezrocza,[1]

605 
Wiecznej miłości zwiastunka urocza!
XV

Gdzie o skał grotę łamały się cudnie
Bałwany morza, tam skwarne południe
Spędzili razem; czas mijał z pośpiechem,
Bo go zegara nie przerywa bicie,

610 
Co na minuty codzień dzieląc życie,

Szydzi z człowieka swym żelaznym śmiechem.
Dla nich przeszłości, ni przyszłości niéma,
Ich teraźniejszość w swoich więzach trzyma;
Ich chwil obrazem, ich czasu wymiarem,

615 
Piasek, co ciecze, lub fale, co płyną.

Na niebios bani słońce im zegarem,
Godzin nie liczą: dla nich dzień godziną,
Słowików chóry — ich dzwony nieszporne —
Śpiewają różom swe pieśni wieczorne.

620 
Słońce zachodzi nie zwolna i blado,

Jak się w północnych krajach słońca kładą,

  1. w. 604. zawsze błękitu i t.d. — Tęcza, choć sama rozpina się na chmurze, jest zwiastunką, że na innej części nieba, już czystej, świeci słońce.