I błogość rajska w każdem wionie tchnieniu
Dziecka natury, w natury zachwycie!
I harde dusze to spotkanie wzrusza,
Bo serce serca do współczucia zmusza;
I patrzał na nich, choć nie łzawem okiem,
Ale z tą dziwną radością posępną,
Co i dla gorzkich myśli jest przystępną,
Gdy, choć już szczęście pierzchło nakształt tęczy,
»A ja«!... wykrzyknął — i oczy odwrócił,
Chmurny, milczący; lecz jeszcze raz rzucił,
Na młodą parę spojrzeniem tak właśnie,
Jak lew na lwięta popatrzy, nim zaśnie;
Jakby o przyszłe niedbający losy.
Lecz krótka służy do dumania chwila;
Gdzie sterczy skała przylądku wyniosła,
Groźbą szumiące słychać wrogów wiosła.
A przeciw losom, ich jedyna tarcza,
Czyż Tobanaju dziewica wystarcza?
Ona przed nimi stanęła na straży,
I zbrojny zdala gdy dostrzegła statek,
Szybko na swoich skinęła wioślarzy, —
I dwa czółenka już fala kołysze:
W jednym Chrystyjan i dwaj towarzysze —
Lecz jej z Torkwilem nic już nie rozdzieli:
Dalej a dalej! Po pianie, po białéj,
Płyną, gdzie wieńcem czernieją się skały,