Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/477

Ta strona została skorygowana.

Jak błędny ognik, co świeci na grobie;

1150 
Trzeci przysięga, że siał się olbrzymem

I coś strasznego miał w całej osobie;
A wreszcie wszyscy wyraźnie widzieli,
Że twarz i czoło śmiertelnej miał bieli;
A jednak, kiedy te miejsca rzucali,

1155 
Jeszcze raz wkoło spojrzeli po fali,

Czy nie dostrzegą śladu swej zdobyczy?...
Ale daremnie. — Znikł, jak cień zwodniczy.

V

I gdzież jest teraz ten pielgrzym głębiny,
Co w otchłań skoczył za śladem dziewczyny?

1160 
Czyli już płakać przestali na zawsze?

Lub wyżebrali gościnność u morza,
Na koralowe przyjęci tam łoża?
Czy może bogi tych głębi łaskawsze
W orszak Trytonów oboje zabrali:[1]

1165 
On trąbi w konchę, a ona po fali,

Trefione włosy rozwiewa i dzieli?
Lub też oboje snem wiecznym zasnęli,
Odkąd do sinej skoczyli topieli?

VI

Skoczyła Neuha, Torkwil skoczył za nią;

1170 
Jej krok tak śmiały, tak pewny w otchłani,

Jakgdyby ona sama była panią
Całego morza szafirowej bani;
A kędy nurek w głąb po perły sięga,
Od stóp jej jasna rozwiała się wstęga,

1175 
Jej ślad Torkwila krokom przewodniczył;

W północnych morzach on nurzać się ćwiczył,
A teraz lekko i szybko i śmiało
Szedł, kędy światło od nóg jej błyszczało.

  1. w. 1164. Trytony — bożki morskie, synowie Pozejdona i Amfitryty; przedstawiani zwykle z trąbami z muszli (konchy) w ręku.