Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/88

Ta strona została skorygowana.

Krwią zlawszy piasek i gałęzie boru,
Gdzie wiszą szmaty jego palamporu;[1]

645 
Z piersią przebitą i otwartą ciosom,

Barkami na wznak, twarzą ku niebiosom: —
Tak leżał Hassan. Oczy już zbielały,
Jeszcze otwarte, Giaura wyzywały.
Giaur stanął nad nim i w Hassana lice

650 
Utopił równie straszne dwie źrenice.


»Tak! Tyś pochował w falach mą Leilę!
Jam cię pochował w czerwonej mogile!
Jej duch kierował mieczem, jej morderca
Uczuł raz pierwszy, co to jest ból serca.

655 
Proroka wołał — ale nadaremnie:

Prorok twej głowy nie wyrwie z podemnie!
Allaha wołał — wiatr prośbę rozdmuchał...
Allah nie słyszał, albo nie wysłuchał...
O psie pogański! czyż Opatrzność, głucha

660 
Na krzyk Leili, twych krzyków usłucha?

Zbójcą zostałem! Jeździłem na wzwiady,
Aż w końcu zdrajca padł ofiarą zdrady.
Jam spełnił swoje, zemścił się nad tobą:
A teraz, dalej... w świat... jadę sam z sobą«...


665 
Na polu słychać brzęk dzwonków wielbłąda:

Matka w ogrodzie z altany wygląda.
Na łąkach błyszczy już wieczorna rosa,
Już ku wschodowi ciemnieją niebiosa
I rozniecają drżących gwiazd ognisko.

670 
Już wieczór: Hassan zapewne już blisko.

Matka stroskana zstępuje i bieży
Do swych haremów, i pogląda z wieży:
Nie widać!... Nie zwykł jeździć tak pomału,
Nie zwykł popasać nawet w czas upału!...

  1. w. 644. palamporu — »Palampor, szal (haftowany w kwiaty), który noszą baszowie i znakomite osoby« (B. M.).