Strona:Jerzy Liebert - Poezje.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.
ROMANTYCZNOŚĆ

I.

Od tygodnia już, od ośmiu dni,
Zgłupiał, ogłuchł, albo się rozmarzył
Patrzy w punkt, zachwycony ma wzrok.
I uśmiechy przelatują mu po twarzy...

Zamarł, nie rusza się na krok.
Na pytania ich nie odpowiada —
Jakby dziwo jakieś ujrzał, zoczył cud,
I ku szczęściu ogromnemu się podkradał.

— Ocknij się, — mówią mu, — najwyższy czas,
Od kościoła, powiadają, odpadniesz...
A on, spójrzcie, patrzy w jeden punkt,
Jakby tam było, biedny, najładniej.

Księdzu dali znać... przyszedł ksiądz.
Słup w sutannie żywego ognia!
Woła: — Zbudź się!... Każe: — Coś rób!...
...A on śni, patrzy w punkt od tygodnia.