Włoszech i jest mistrzem w języku helleńskim, łacińskim i w wielu innych językach Franków; zresztą jest połowicznie obeznany i z innemi gałęziami wiedzy.
Jakkolwiek nie mam zamiaru zajmować się tym przedmiotem szerzéj, aniżeli tego wymaga wchodzący w grę artykuł, to muszę przecież zauważyć, że narzekania autora na upadek Greków wydają mi się szczególniejszemi, zwłaszcza, że artykuł kończy się następującemi słowy: „Zmianę tę należy raczéj przypisać ich nieszczęściu, aniżeli fizycznemu zwyrodnieniu“. Może być prawdą, że Grecy nie wyrodzili się pod względem fizycznym, i że Konstantynopol w dniu, w którym innego otrzymał pana, posiadał tę samę ilość ludzi, mierzących sześć stóp i więcéj, jak i dawniéj, w chwilach szczęścia i rozkwitu; atoli zarówno dzieje starożytne, jak i politycy dzisiejsi uczą nas, że, aby utrzymać państwo w sile i niepodległości, potrzeba czegoś więcéj, aniżeli doskonałości fizycznéj; szczególnie Grecy smutnym są przykładem ścisłego związku, zachodzącego pomiędzy zwyrodnieniem moralném a upadkiem narodu.
Artykuł „Przeglądu“ wspomina o planie, pochodzącym, jak się zdaje, od Potemkina, a mającym na celu oczyszczenie języka romaickiego; co do mnie, to starałem się daremnie znaleść jakiekolwiek tego ślady. W St. Petersburgu istniała Akademia dla Greków, została jednak zniesioną przez Pawła, a przez jego następcę nie wskrzeszoną. Może to tylko być i jest tylko lapsus calami, jeżeli na str. 58, numer 31 „Przeglądu Edymburskiego“ następujące spotykamy słowa: „Powiadają, że gdy stolica Wschodu dostała się w ręce Solimana“ — Można przypuścić, że słowo to zmienione będzie w następném wydaniu na Mahometa II[1]. „Damy Konstantynopola“ mówiły w owym czasie jak się zdaje, narzeczem, „które wargom mieszkanki Aten nie byłoby niewłaściwe“. Nie wiem, jak tam być mogło, muszę jednak zauważyć, że damy wogólności, a szczególnie Atenki mocno się od tego czasu zmieniły; dalekie są one od wybredności w narzeczu i sposobie wyrażania się, przeto cała rasa attycka weszła z powodu swego barbarzyństwa w przysłowie:
Τι γαιδαρους τρεφεις τωρα“.
U Gibbona t. X. str. 161 znajdujemy następujące zdanie: „narzecze powszechnie panujące w mieście, było nieokrzesane i barbarzyńskie, natomiast język, używany przez dwór i kościół, usiłował być naśladownictwem czystości mowy attyckiej“. Zresztą, niech sobie twierdzą, co chcą, nie można przypuścić, ażeby panie Konstantynopola mówiły za czasów swego ostatniego cesarza językiem czystszym od tego, jakim w trzy wieki przedtem pisała Anna Comnena: a przecież styl téj królewskiéj pani nie może być uważany za wzór najlepszy, jakkolwiek księżniczka γλωτταν ειχε ΑΚΡΙΒΩΣ αττικιζουσαν.
- ↑ W jednym z dawniejszych numerów „Przeglądu edymburskiego“, z r. 1808, napisano: Lord Byron przebył klika lat swéj młodości w Szkocyi, gdzie się zapewne nauczył, że paibrok nie oznacza dud, a dinet skrzypiec. Pytanie: Czyż to w Szkocyi nauczył się ów szlachetny młodzian z „Przeglądu edymbursklego“, że Soliman oznacza Mahometa II, i że krytyka oznacza nieomylność? Ale tak to się zawsze dzieje:
„Caedlmus inque vicem praebemus crura sagittis“.Ta pomyłka tak zupełnie wygląda na lapsus calami (wskutek podobieństwa tych dwóch wyrazów, oraz z powodu, że literacki ten lewiatan nie popełnił w dawniejszych artykułach ani jednego błędu), że byłbym jéj w tekście wcale nie zauważył, gdybym był w „Przeglądzie edymburskim“ nie spostrzegł dużo śmiesznéj uciechy z powodu tych wszystkich odkryć, zwłaszcza z powodu ostatniego, gdzie wyrazy i zgłoski stały się przedmiotem roztrząsań i transpozycyj, wzmiankowany zaś powyżéj równoległy wypadek ze mną naglił mnie nieprzeparcie do pokazania, że łatwiéj być krytycznym, aniżeli dokładnym. Zacny ów młodzian, który z odniesienia tego rodzaju zwycięstw tryumfował niejednokrotnie, nie pozazdrości mi chyba téj drobnéj radości, jakiéj doznaję w wypadku niniejszym.