Z tych tchów powstała Julja, przyodziana
W wszystkie dzikością czarujące wdzięki;
Tym tchem uświęcon ten każdego rana
Na jego wargach pocałunek miękki[1] —
Od téj, co uścisk przyjacielskiéj ręki
Miała dla niego. Ale to dotknienie
W piersi miłosne rozżegało męki:
I więcéj szczęścia jedno mu westchnienie
Dawało, niż prostaczym duszom żądz spełnienie.
Przez cały żywot z wrogami wojował,
Których sam szukał; cios niejeden zadał
Swym przyjaciołom: Podejrzliwość chował
W przybytku serca — jéj w ofierze składał
Tych, których z ślepą wściekłością napadał...
Był oszalały... lecz dlaczego? wątku
Przyczyn dotychczas nikt jeszcze nie zbadał —
W chorobie szukać czy w bólach początku —
Najgorsza, że szał jego miał pozór rozsądku.
On był natchniony: z jego wnętrza buchał,
Jak ongi z Pytji groty tajemniczéj,
Głos, który żagiew nad światem rozdmuchał —
Aż państwa padły w jéj pożarów dziczy...
Czyliż się do nich i Francja nie liczy?
Zgięta pod jarzmem tyranji wiekowéj,
Złamana, drżąca pod razami bieży,
Dopiéro jego płomiennemi słowy
Rozżegła w swojém wnętrzu gniew aż zbyt surowy.
I sama wzniosła straszny pomnik sobie
Z gruzów wiar dawnych, co padły, zmiażdżone
W nowego czasu świtającéj dobie,
Dla oczu świata zdarła z spraw zasłonę,
Lecz zło i dobro zburzywszy, zwalone
Pozostawiła ze wszystkiego szczęty:
W téj saméj chwili posłużyły one
Kaźniom i tronom jako fundamenty,
Bo tego chciał byt, sławy pragnieniem przejęty.
- ↑ Dotyczy to owego ustępu w jego „Wyznaniach,“ w którym jest mowa o miłości jego ku hrabinie d’Houdetot (kochance St. Lamberta), oraz jego dalekiéj, każdego rana przedsiębranéj wędrówki gwoli jednego pocałunku, który u Francuzów jest pomiędzy znajomemi formą powitania. Opis uczuć, jakie przy téj sposobności ogarniały Rousseau’a, musi być uważany za najnamiętniejszy, a jednak nieskalany wyraz miłości, jakiego dla obleczenia jéj w słowa kiedykolwiek użyto; pomimo to, prawdziwa potęga uczucia nie da się nigdy dostatecznie opisać; wszak malowidło nie da wystarczającego pojęcia oceanu.