się strawił. Nie Wirgiliusz, jak Dantemu, nie muza, jak wszystkim poetom, ale zły duch otwiera mu równie, jak jego Kainowi, i serce ludzkie i wiaty nadziemskie, kryjąc we wszystkiém rządzącego Boga. Nadto, umiał słabościom ludzkim nadać nie tylko powab, ale i pewny pozór wyższości, któréj źródłem i celem jest tylko namiętność w sobie ograniczająca człowieka i z sobą samym kłócąca. Wystąpił na scenę jakby duch przepowiedziany, wśród umysłów przez p. Staël i Schleglów przygotowanych, po wypadkach, które nicością wielkości ludzkiéj wszystkie umysły przejęły i do dumania skłoniły. Zagadką napół odsłonionych tajemnic nęcił ciekawość samą dam we Francyi. Dla największéj części czytelników, widzialną muzą jego była miłość nieszczęśliwa i dama jakowaś, która go intrygami dręczyła; dla innych był istotnie wielki człowiek, ale chcący dopiero swoję wielkość odgadnąć i osięgnąć, którym władało przynajmniéj namiętne uczucie sprawiedliwości. Bajron z tak delikatném i szlachetném skądinąd czuciem, wystawia razem upadłego i szukającego swojéj ojczyzny anioła. Gdyby czas dozwolił mu był przeżyć burze serdeczne, duch greckiego pokoju i wyższe pojęcie chrześcijaństwa, co oboje tak cenił, że za nie życie poświęcił, byłby go wyniósł uroczyście nad burze serca i wątpliwości rozumu, krążyłby jak orzeł równym lotem w krainie światła, jak nad przepaściami ziemskiemi.“ Oddając atoli słuszne według swego mniemania pochwały Byronowi, potępia stanowczo jego naśladowców. „Jak Szekspir w swoim wieku — powiada on — tak Bajron sam tylko mógł być takim, jakim był, poetą. Próżno usiłuje każdy trafić jego drogą do celu. Od niego poczęli młodzi poeci gwałcić swoje pogodne uczucia, nosić w sercu, sami nie wiedzą, jakie tajemnice i gorzko marzyć, szukać tego, co właśnie w pełności mają. Niknie w nich poetyczna naiwność, wiosnę życia szpecą nie naturalnie, ale od zarazy pożółkłym liściem jesiennym; miasto tkliwego udziału ze światem, który ich nęci do siebie, kłócą się z nim, wyszukują starannie, aby tęsknić do czegoś, rozbierają swoje uczucia, jak bohaterowie sceny francuskiéj swe położenia, i w przeciwieństwie z własną naturą poezję chcą znaleźć. Inni same dary przyrodzone marnują w nieładzie i rozrzutności.“[1]
Ostrzeżenia takie jednak skutkować nie mogły; prąd zbyt był silny, ażeby mu nie miały uledz umysły wrażliwe i entuzyastyczne; zarówno w życiu samém, jak i w literaturze usposobienia bajroniczne coraz liczniejszych miały przedstawicieli. Przekłady utworów Byrona nie tylko nie ustawały, ale się zwiększały. W Warszawie po roku 1830 głównemi tłómaczami okazują się: Antoni Czajkowski, który prze-
- ↑ Pisma K. Brodzińskiego, wyd. 1873, tom VI, str. 178—181.