Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/138

Ta strona została przepisana.
CXV.

Córko! imieniem twojém pieśń zaczęta
Niech twém imieniem będzie zakończona!
Nie widzę ciebie, lecz tobą przejęta
Cała ma dusza, do twojego łona,
Ma przyjaciółko, wznoszą swe ramiona
Cienie lat przeszłych. Dźwięk mój w snach twych, dziecię,
Choć mnie nie ujrzysz, będzie brzmiał; gdy skona
To moje serce, on się w twoje wplecie:
Zmarł ojciec, w córce został jego głos na świecie.

CXVI.

Wpływać na rozwój twoich pojęć; w pieczy
Miéć złote uciech dziecięcych zaranie;
Patrzéć, jak rośniesz, jak w twój umysł rzeczy,
Które cię dziwią, wnika poznawanie;
Twe wiotkie ciałko trzymać na kolanie,
Całunek ojca wyciskać na twarzy —
Tego nie stało i dziś mi nie stanie;
A jednak we mnie chęć się taka żarzy,
Lub coś, co snać z tą chęcią na równi się waży.

CXVII.

Nienawiść do mnie choć ci z cnotą zwiążą,
Wiem, że mnie kochać ty będziesz; klątwami
Choć nie nazwisko w twych oczach obciążą,
Że jest zniszczeniem i że zdradą plami;
Choćby się rozwarł grób pomiędzy nami,
Kochać mnie będziesz — wiem o tém niezbicie;
Choć krew ojcowską chcianoby strugami
Lać z twego ciała i lano obficie,
Ty będziesz mnie kochała ponad własne życie.

CXVIII.

Dziecię miłości, w goryczy zrodzone,
Wzrosłe w konwulsjach: te są elementy
Twojego ojca i twemi są one!
Lecz żar w twém wnętrzu więcéj powściągnięty,
A twe nadzieje górniejszéj ponęty.
Niechaj w kolebce słodki sen cię pieści,
Ja stąd, gdzie góry, gdzie tych mórz odmęty,
Ślę ci życzenia wszak téj saméj treści,
Jaka — mniemam — w twém sercu i dla mnie się mieści.