Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/150

Ta strona została przepisana.

dów; świadomego trzeba zaślepienia, nieuctwa i niedbalstwa, aby nie widziéć nadzwyczajnych zdolności tego ludu, jego, że się tak wyrażę, wszechstronnego uzdolnienia, łatwości przyswajania sobie wszystkiego, bystrości pomysłów, ognia jego gieniuszu, poczucia piękna, i pomimo szkód, wyrządzonych przez stokrotne rewolucye, spustoszeń, towarzyszących wojnom i tylowiekowéj rozpaczy, jego „nieugaszonego pragnienia nieśmiertelności“ — nieśmiertelności, wypływającéj z niepodległości.
A gdy błądząc po wałach dokoła Rzymu, słyszeliśmy w owych prostych śpiewach robotników jęki rozpaczy: „Roma! Roma! Roma! Roma non é più come era prima“, trudno nam było opędzić się chęci przeciwstawienia téj melancholijnéj dumy rozpalonym dźwiękom wesołych śpiewów i bachanalij w szynkach londyńskich, śpiewów, których treścią rzeź w Mont St. Jean, zdrada Genui, Włoch, Francyi i całego świata przez ludzi, których postępowanie sam opisałeś w dziele, godnem lepszych dni naszych dziejów. Dla mnie —

„Non movero mai corda
Ove la turba di sue ciance assorda“.

Zbyteczną dla Anglika byłoby rzeczą dochodzić, co zyskały Włochy przez ostatnie przewroty, dopóki dowiedzioném jest, że Anglia zdobyła nieco więcéj, niż stałą armię i zawieszenie „Habeas Corpus“; tymczasem dość Anglikom tego, co mają u siebie w domu. Za swe czyny za granicą, a zwłaszcza na południu, „zaprawdę otrzymają oni nagrodę“, i to w niedalekiéj przyszłości.
Życzę ci, drogi mój Hobhousie, szczęśliwego i przyjemnego powrotu do tego kraju, którego rzeczywista pomyślność nikomu nie może być droższą, niż tobie, poświęcam ci ten poemat w stanie wykończonym, powtarzając raz jeszcze, że pozostaję
Twym zawsze wiernym,
wdzięcznym i serdecznym przyjacielem,
Byron.