Na Moście Westchnień, we weneckim grodzie
Stałem, tu pałac mając, tu więzienie:
Z fal wyrastają gmachy, lśniące w wodzie,
Jak na czarownéj różdżki uderzenie;
Lat tysiąc skrzydeł swych roztacza cienie,
A uśmiech sławy, mrąc, ku dniom ulata,
Gdy kraj niejeden, ujarzmion, spojrzenie
Wznosił, gdzie z głazu postać lwa skrzydlata,
Gdy władła na stu wyspach, Wenecja bogata.
Majestatycznie ta Cybela morza,[1]
Strojna w tyjarę pysznych wież u skroni,
W dal powietrznego spogląda przestworza,
Królowa fali, pani morskiéj toni,
A taką była! — Łup narodów trwoni
Na wiano cór swych; płomienne klejnoty
Wschód dla niéj sypał z nieprzebranéj dłoni;
Lśniła purpurą; królów stół jéj złoty
Ściągał, dumnych, że uczt jéj dzielili ochoty.
Zmilkły w Wenecji już echa Tassowe,
Niemo wiosłują dziś gondoljerzy;
Pałace starą pochyliły głowę
I ucho rzadko muzyka uderzy!
Dni te ubiegły — piękność jeszcze leży,
Sztuki zginęły — natura nie pada,
Pamięta ona czar Wenecji świeży,
Gdy tu biesiadę goniła biesiada,
Gdy szalał tu bal świata, Włochów maskarada.
- ↑ Sabellicus, opisując widok Wenecyi, użył powyższego obrazu, który nie byłby poetycznym, gdyby nie był prawdziwym. — „Quo fit, ut qui superne urbem contempletur, turritam telluris imaginem medio Oceano figuratam se putet inspicere“. B.