Obce znam mowy i obcym źrenicom
Nie jestem cudzy; żadne téż przemiany
Duszy, co zawsze sobą, nie zachwycą...
Nie trudno wcale nowe znaléść łany —
Kraj, gdzie są ludzie, i niezamieszkany...
Jam się urodził w ziemi, z któréj dzieci
Dumne i słusznie; i choć z nieskalanéj
Uszedłem wyspy, w któréj wolność świeci,
Na krańce gdzieś dalekie choć mój okręt leci,
Możem ją kochał; i jeżeli kości
W ziemi, co nie jest moją, kiedyś złożę,
Duch mój powróci do ojczystych włości,
Gdy swój przybytek duch wybierać może —
Z téj ja nadziei wieniec sobie tworzę,
Że z mową kraju mego będą pieśni
Moje wspominać; lecz jeśli nie w sporze
Z szczęściem ma sława, jeśli tak się prześni
Jak ono, — wystrzeliwszy ukryje się w pleśni,
Jeśli me imię wyrzucą z kościoła,
Gdzie lud czci zmarłe — duch mój nic nie powie!
Wawrzyn niech wieńczy znakomitsze czoła,
Mnie cześć w nagrobku spartańskiego słowie:
„Bywali w Sparcie zacniejsi synowie.“[1]
Nie chcę współczucia; kolce z tego drzewa
Ranią mnie dzisiaj, co się moim zowie
Posiewem, serce dziś się krwią zalewa:
Widziałem, że człek zbiera to, co sam zasiewa!
Dziś wdowa Hadrja łzy po mężu leje
I do corocznych ślubów się nie stroi;
Nienaprawiony Bucentaur próchnieje,[2]
On jéj wdowieństwa dziś już nie ukoi;
Ma święty Marek swego lwa: on stoi,
Gdzie stał, lecz, widać, sam urąga sobie
I temu miejscu, gdzie się cesarz w swojéj
Uginał pysze, króle w przeszłéj dobie
Zazdrosny wzrok topili w Wenecji ozdobie.