Gdy Aten wojsko zgniotły Syrakuzy,
Gdy jarzmo wojny dźwigał tłum rozliczny,
Zbawienie wyszło od attyckiéj muzy[1] —
Okup zgotował głos gromo-języczny:
Patrz! zanuciła ledwie hymn tragiczny,
Zwycięsca wstrzymał swéj rydwan i z ręki
Wypuścił lejce! I miecz błyskawiczny,
Wypadłszy z pochwy, przeciął kajdan pęki:
Za wolność pieśniarzowi poniesiono dzięki...
Gdybyś wspanialszych uroszczeń nie miała,
Zapomnianoby, Wenecjo, twe dzieła:
Ta cześć, co w tobie ku bardowi pała,
Ta miłość Tassa bodajby rozcięła
Te pęta, któreś od tyranów wzięła;
Los twój jest wstydem narodów! Albjonie,
Najbardziéj twoim! Bodajeś pojęła,
Królowo morza, że w Wenecji zgonie
I twój jest, choć cię morskie ochraniają tonie!
Jam ją ukochał, gdym był jeszcze młody;
Dziecku jak w baśni rusałek siedlisko
Był gród, wyrosły fal słupami z wody,
Przybytek uciech, bogactw zbiorowisko.
W pierś mi jéj obraz wryli i nazwisko
Otway i Radchff, Szyller, Szekspir stary;[2]
Dziś ją znalazłem jakby na igrzysko,
Ale jéj boleść większe budzi żary,
Niż gdy jéj czci składano i dziwu ofiary.
Dzisiaj przeszłością zaludnić ją mogę;
I teraźniejszość dosyć myśl zagrzeje,
Ducha powiedzie na rozmyślań drogę —
A nawet bardziéj, niż miałem nadzieję.
I jeśli mi się jaka chwila śmieje,
Wpleciona w życie, to swych blasków zdroje
Cudna Wenecja dzisiaj na nią leje...
Dla pewnych uczuć bólu się nie boję
Ni czasu, bo wszak dziśby zmartwiały już moje!