Tu nas w gród biały nęcą Arna fale;
Słodsze uczucie w piersi się odzywa:
Etruskich Aten zbudziły się hale;
Tu ziarna zboża, wino i oliwa!
Tutaj ku życia uśmiechom się zrywa
Obfitość z pełnym swym rogiem... Gdzie szklisty
Arno wesołe zagony przepływa,
Z Handlu się Przepych urodził złocisty
I zwiędłéj wiedzy ranek błysnął promienisty.
Tu kocha nawet bogini z kamienia,
W powietrze wokół czar swój wlewa ona;
Jéj boski widok sączy w nas swe tchnienia,
Nieśmiertelności swojéj część; zasłona
Niebios u góry napół odchylona;
My siłę ducha w tych kształtach, w téj twarzy
Wielbim, bo płodzi, czego nie wykona
Nawet Przyroda; zazdrościm, że starzy
Mieli ogień, co tak się w ich posągach żarzy.
Patrzym, odchodzim — lecz dokąd? — pijani
I oślepieni pięknością; jak w młynku[1]
Wije się serce, wezbrawszy... związani
Z rydwanem sztuki, idziem w jéj ordynku,
Jak niewolnicy, — śpieszym bez spoczynku...
Precz marne słowa! Na cóż ten zabawny
Żargon, kwitnący na marmurów rynku?!
Serce — a ono wzrok ma zawsze wprawny —
Pasterza dardańskiego sąd potwierdza dawny.
Takąż Parysa widziały cię oczy,
Lub Anchizesa szczęśliwe źrenice?
Lub bożka wojny, którego uroczy
Wdzięk twéj boskości zwyciężył, że w lice
Twoje zapatrzon, jak w gwiazd błyskawice,
Klękał przed tobą i, wielbiąc twój górny
Obraz, twych czarów rajskie tajemnice,[2]
Chłonął całunki ten władca pochmurny,
Co lawą nań ściekały z twoich warg jak z urny?
- ↑ W r. 1817, w drodze do Rzymu, odwiedził Byron Florencyę. „Zabawiłem (tamże)“, powiada on, „tylko dzień jeden; pomimo to zwiedziłem obie galerye, z których wychodzimy pijani pięknością. Wenus wzbudza raczéj podziw, niż miłość, ale tu są rzeźby i malowidła, które po raz pierwszy dokładne dały mi wyobrażenie, co naród rozumie przez swój hymn pochwalny mówiąc, że te dwie sztuki są najbardziéj sztukami w dziedzinie sztuk. Najsilniéj uderzyły mnie: Rafaela portret kobiety; Tycyana portret kobiety; Wenus Tycyana w galeryi medycejskiéj; Wenus Canowy w drugiéj galeryi: Tycyana portret kobiety znajduje się również w drugiéj galeryi (t. zw. galeryi pałacu Pitti); Parki Michała Anioła, malowidło; daléj Antynous, Aleksander i jedna lub dwie nie bardzo przyzwoite grupy w marmurze; Geniusz śmierci, figura śpiąca etc. etc. Byłem także w kaplicy Medyceuszów. Ładne fatałaszki, w olbrzymich wykute głazach, ku pamięci zgniłych i zapomnianych trupów. Kaplica jest nieskończona i tak niech zostanie“. Zwiedziwszy galerye florenckie po raz drugi (w r. 1821), pisał Byron: „Poprzednie moje wrażenia zostały obecnie utwierdzone; zbyt dużo jednak było tutaj zwiedzających, ażeby módz cokolwiek tu dokładnie odczuwać. Kiedyśmy byli (po raz trzeci czy czwarty) śród ogromnego tłoku w gabinecie gam i bawidełek w kącie galeryi, powiedziałem Rogersowi (autorowi „The Pleasures of Memory“), że wyglądała tak, jak w jakiéj strażnicy. — Słyszałem, jak dzielny jakiś Anglik, patrząc na Wenerę Tycyana, oświadczył żonie, prowadzonéj pod ramię: „Tak, jest to rzeczywiście prawdziwie piękne!“ — uwaga, podobna do téj, jaką w Józefie Andrewsie wypowiedział szlachcic wiejski o „nieuchronności i nicości“, które to zdanie, jak zauważyła żona szlachcica, było „nadzwyczaj prawdziwe“. W pałacu Pittich nie zapomniałem o Goldsmitha przepisach dla znawców, że „malowidła byłyby lepsze, gdyby malarze zadali sobie trudu, i że chwalić trzeba Piotra z Perugli“.
- ↑ ’Οφθαλμους εστιαν. „Atque oculos pascat uterque suos“. Ovid. Amor. lib II. B.