Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/171

Ta strona została przepisana.
LXXX.

Got, chrześcijanin, czas, bój, ogień, fala
Dali się miastu siedmiu wzgórz we znaki;
Patrzało ono, jak mu się przepala
Gwiazda za gwiazdą. Kapitolu szlaki —
Drogę zwycięsców — zbił swemi rumaki
Huf barbarzyńskich monarchów. Zagłada
Zmiotła świątynie i twierdze — gdzież taki
Człek, co w tych blaskach księżycowych zbada
Ich miejsce? Dziś tu wszędzie noc podwójna włada!

LXXXI.

Tak! noc podwójna — wieków i téj zmroku
Córy, głupoty, wszystko wokół skrywa,
I my czujemy, że błądzim co kroku!
Ma swoję mapę przestrzeń migotliwa
Gwiazd oraz morze — rozwiła ją żywa
Wiedza przed nami; Rzym tylko ugorem,
Gdzie, zawadzając wciąż o nowe dziwa,
Klaszczemy w dłonie, krzyczymy z ferworem:
Eureka! — omamieni złudnych gruzów borem.

LXXXII.

Ach! dumny grodzie! gdzie tryumfów trzysta,[1]
Które odniosłeś? Gdzież godzina owa,
Gdy sztylet Bruta — cześć nań wiekuista
Spadła — zwycięsców miecze w cieniu chowa?
Pieśń Wirgilego i Marka wymowa
I Liwijusza, gdzie malowne dzieje?
Stąd jednak doba zmartwychwstanie-ć nowa!
Ach! już téj ziemi blask nie zajaśnieje,
Jak ten, gdy Rzym wolnością znaczył swe koleje.

LXXXIII.

Ty, co w tryumfie na kołach Fortuny
Pędziłeś, Sullo! co ojczyzny wrogi
Pierwéj złamałeś, nimeś gniewu łuny
Nad krzywdy zgasił własnemi; coś drogi
Wskazał swym orłom na Azji rozłogi,
Nim własnéj zemsty chciałeś zbierać plony;
Coś wzrokiem senat wyganiał za progi,
Ty, Rzymianinie, mimo niezliczonéj
Ilości wad, coś z śmiechem nad wszystkie korony

  1. Orozyusz podaje liczbę tryumfów 320, za nim poszedł Pamwiniusz, za Pamwiniuszem Gibbon i inni pisarze nowożytni.