odznaczył. W pracę swoję włożył i talent znakomity i staranność wielką. Teraz możemy się pochlubić, iż posiadamy wyborny przekład Childe Harolda.
Co do Melodyj hebrajskich, to możnaby było ułożyć z różnych przekładów już drukowanych[1] jaką-taką całość, ale zawszeby w niéj znać było różnice w sposobie oddania oryginału. Zamiast takiéj klejonki, wolałem dać jednolitą nową próbę przekładu, zwłaszcza, że go się podjął tak subtelny artysta, i tak gorąco odczuwający poeta, jak tłómacz „Luzyad,“ znanych czytelnikom „Biblioteki,“ Adam M-ski.
Oddając pod sąd krytyki i publiczności „Poemata“ Byrona w polskiéj szacie, mam to wewnętrzne zadowolenie, że się one do pogłębienia znajomości naszéj poetów obcych i zwiększenia sumy rozkoszy estetycznych przyczynić mogą.
- ↑ Przypominam, że najdawniejszym u nas tłómaczem niektórych Melodyj hebrajskich był Julian Korsak (1830); po nim częściowo tłómaczyli też utwory: Antoni Edward Odyniec (1833), Feliks Chlibkiewicz (1836), Stanisław Rosołowski (1846), Fryderyk Krauze (1874), Adam Pajgert. Ten ostatni należy niewątpliwie do liczby tych, co najlepiéj odczuli Byrona i najświetniéj w języku naszym umieli oddać piękności jego utworów; wypada więc wyliczyć szczegółowo jego przekłady Melodyj, jakże znajdujemy w zbiorowém wydaniu „Poezyj“ jego (1876): „Dzika gazella“ „Córka Jeftego“ „O, zapłaczcie nad temi“, „Arab pasie wielbłądy“, „Widzenie Baltazara“. Zapewne znalazłyby się i inne jeszcze tłómaczenia rozproszone po czasopismach.