Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/182

Ta strona została przepisana.
CXXIV.

Więdniemy z młodu — upadamy, słabi —
Chorzy, ach! chorzy!... trapi nas pragnienie,
Chociaż nas w końcu jakaś mara wabi,
Gdy snać już kresu dobiegło zniszczenie!
Lecz to zapóźno! Podwójne cierpienie
Owłada nami... Miłość, żądza, sława —
Złe to i marne jednakowo tchnienie —
To meteory: człek im różne dawa
Nazwiska: w dymie śmierci ginie skra ich krwawa!

CXXV.

Mało kto znajdzie — nikt — co kochać pragnie,
Chociaż zbliżenie, ślepy traf, surowa
Konieczność żądzy serce k’temu nagnie,
Co antypatje obudzą, co chowa
Truciznę w sobie — ale próżne słowa!
I zbieg wypadków, ten bożek bez duszy,
Ten lichy partacz, wnet nieszczęścia snowa,
Swém szczudłem spędza na nas tłum katuszy
I w proch — depcem go wszyscy — nadzieje nam kruszy.

CXXVI.

Całéj Przyrodzie nasze życie kłamie;
Niéma w niém owéj wszechrzeczy harmonji;
Grzechu to nigdy niezatarte znamię,
Upas, przed którym nic się nie obroni —
Drzewo, co w niebo konarami goni,
A ma za korzeń ziemię; co na człeka,
Jak krople deszczu, wszystkie plagi roni —
Z niewolą, śmiercią, chorobą nie zwleka,
Co rany duszy niezgojone wciąż wypieka.

CXXVII.

Lecz miejmy śmiałość rozważać! Niegodnie[1]
Ten się wyrzeka ludzkiego rozsądku,
Kto puszcza prawo, by myśleć swobodnie —
Nasz port jedyny wszakże w tym jest wątku,
Choć w nas moc boża bywa od początku
Bita, w łańcuchów zamykana sploty,
Chowana w zmroków najciemniejszym kątku,
By nie wystrzelił nazbyt blask jéj złoty!
Lecz ducha czas i wiedza wybawią z ślepoty.

  1. W każdym razie“, powiada autor Roztrząsań akademickich, „spodziewam się, że jakikolwiek będzie los moich własnych rozmyślań, filozofia odzyska znowu ten warunek, jaki posiadać winna. Swobodny i filozoficzny duch naszego narodu był dla świata przedmiotem podziwu. Nim to wyróżniał i chełpił się Anglik, on to był jasnym źródłosłowem jego sławy. Mielibyśmy zapomniéć o męstwach i szlachetnych uczuciach naszych przodków, ażeby językiem naszych matek lub mamek bajać o naszych poczciwych, starych prze sądach? Nie tutaj droga, wiodąca do obrony prawdy. Nie w taki sposób podpierali ją ojcowie nasi w wspaniałych epokach dziejów naszych. Przesad może sobie przez krótki przeciąg czasu zewnętrznych bronić murów, gdy tym czasem rozsądek śpi wewnątrz twierdzy; jeżeli jednak ostatni popadnie w letarg, wówczas pierwszy zatknie coprędzéj własny swój sztandar. Filozofia, umiejętność i wolność, wspierają się wzajemnie: kto rozumować nie chce jest pobożnisiem; kto nie może, głupcem, a kto nie ma odwagi tego czynić, niewolnikiem“. Vol. I, przedm. p. 14, 15. B.