Teraz się zwróćmy, gdzie mur Adryjana,[1]
Bezkształtnych gmachów egipskich kopisty;
Olbrzymie wzory brała rozigrana
Jego fantazja, gdzie Nil płynie szklisty,
Zmuszając potém ciężki trud artysty —
Dla wielkoludów niech budowlę płodzi!
A to cesarskich prochów oczywisty
Grób! — myślicielom śmiech na wargi schodzi,
Że dla tak marnéj treści taki plan się rodzi!
Lecz ten dom boży w jakiéj lśni ozdobie![2]
Przy niém cud Djany wygląda na celę —
Ołtarz Chrystusa na wyznawcy grobie!
Byłem w efeskim, przedziwnym kościele:
Śród zbitych kolumn dzikie szumi ziele,
A w niém się gnieżdżą hyjeny, szakale;
I chram Sofijski widziałem, w topiele
Blasków kryjący swych szczytów opale —
Dziś muślim najezdniczy ma tę świętą halę:
Żaden ze starych, ni żaden dzisiejszy
Przybytek z tobą zrównać się nie umie:
Tyś prawdziwego Boga najgodniejszy!
Od kiedy Syjon leży w gruzów tłumie,
Gdy On porzucił dawny gród, czy w dumie
I wspaniałości ciebie tu dosięga
Jaki gmach, wzniesion dla Niego? W tym tumie,
W téj arce wiary, wszystko wraz się sprzęga:
I Chwała i Majestat, Piękno i Potęga.
Wejdź, jego wielkość ciebie nie przełamie!
Czemu? bo wszakże kościół nie maleje?
Nie! tylko gienjusz, co włada w tym chramie,
Rozszerza duszę twą, że olbrzymieje
I że świątynię widzi, gdzieś nadzieje
Nieśmiertelności zamknął! Twe źrenice —
Jeżeli-ś godny, czas ten ci zadnieje —
W Boga bezgniewne zatopią się lice,
Jak dziś w Przenajświętszego patrzą tajemnieę.