maki wróciły na swe źle wybrane miejsce, z którego je wyniesiono, i jak dawniéj, tak i dzisiaj zakryte są do połowy przez okno portalu św. Marka. Historya ich została po długim sporze zadawalniająco wyjaśnioną. Według zdania Grizzo’a i Janetti’ego, a w ostatnich czasach św. Leopolda Cicognary są one pochodzenia rzymskiego i nie powstały wcześniéj, jak za panowania Nerona. Atoli Schlegel dopiero pouczył Wenecyan o wartości ich skarbów, a w końcu jakiś Grek podniósł rzekome prawa swych ziomków do tego szlachetnego dzieła sztuki[1]. Nie pozostawiono wprawdzie Mustodisi’ego bez odpowiedzi, ale właściwie twierdzeń jego nie zbito.
Wobec tego zdaje się, że rumaki te pochodzą z Chios i że do Konstantynopola przewiózł je Teodozyusz. Styl lapidarny jest ulubioną zabawką Włochów i przyniósł sławę więcéj niż jednemu z ich literackich charakterów. Do najlepszych wzorów, wyszłych z drukarni Bodoniego, należy poważny ton napisów, wygotowanych przez jego przyjaciela Pacciandiego. Niektóre z nich poświęcone są odzyskanym na nowo rumakom. Miejmy nadzieję, że nie wybrano sobie najlepszego napisu, umieszczając następne słowa złotemi głoskami ponad portalem katedry:
QUATUOR· EQUORUM· SIGNA· A· VENETIS·
BYZANTIO· CAPTA· AD· TEMP· D· MAR· A· R· S·
MCCIV· POSITA· QUAE· HOSTILIS·
CUPIDITAS· A· MDCCIIIC· ABSTULERAT·
FRANC· I· IMP· PACIS· ORBI· DATAE· TROPHAEUM·
A· MDCCCXV· VIOTOR· REDUXIT.
Nie chcę nic mówić o łacinie, ale niech mi będzie wolno zauważyć, że po stronie Wenecyan było conajmniéj takie samo bezprawie, gdy uwozili rumaki z Konstantynopola, jak po stronie Francuzów, którzy je zawlekli do Paryża; byłoby téż daleko rozumniéj nie wspominać wcale ani o jednym, ani o drugim rabunku. Przytém władca apostolski nie powinien był pozwolić na to, aby nad główną bramą kościoła metropolitalnego umieszczano napis, odnoszący się do innych tryumfów, niż do religii. Tylko pacyfikacya świata mogłaby tego rodzaju błąd uniewinnić.
„Gdzie Szwab się korzył, Austryi dziś obuchy; Gdzie cesarz klękał, cesarz na kark siada.
Po niejednym daremnym wysiłku Włochów, aby się wyswobodzić z pod jarzma Fryderyka Barbarossy, oraz po tak samo bezowocnych zabiegach cesarza, aby stać się samowładnym panem swoich dzierżaw cyzalpińskich, zostały krwawe walki, trwające lat 24, szczęśliwie w mieście Wenecyi zakończone. Papież Aleksander III i Barbarossa porozumieli się pomiędzy sobą co do warunków pokoju już przedtém; to téż pierwszy, otrzymawszy pewny glejt, przybył do Wenecyi z Ferrary w towarzystwie posłów króla Sycylii oraz zastępcy Związku lombardzkiego. Pomimo to trzeba tu było jeszcze niejeden punkt wyjaśnić, tak, że przez kilka dni zdawało się, jakoby spokój nie mógł być zawarty. Gdy rzeczy tak się miały, przyszła naraz wiadomość, że cesarz zawitał do Chiozy, zamku, oddalonego od stolicy
- ↑ Sni quattro cavalli della Basilica di S. Marco in Venezia. Lettera di Andrea Mustodisi Corcirese, Padua 1816.