o mil (ang.) piętnaście. Z wielkim hałasem powstali Wenecyanie i parli ku temu, ażeby go natychmiast sprowadzić do ich miasta. Przerazili się Lombardowie i wsunęli się do Trewizo. Papież obawiał się również nieszczęścia, gdyby Fryderyk zjawił się naraz u niego, uspokoiła go jednak mądrość i zręczność doży Sebastyana Zianiego. Liczne poselstwa przebywały drogę pomiędzy Chiozą a stolicą, aż nareszcie cesarz spuścił z swych uroszczeń, „złożył minę lwa rozjuszonego, przybierając natomiast postawę łagodnego baranka“[1].
W sobotę d. 23 lipca 1177 r. sześć statków weneckich przywiozło z wielką okazałością Fryderyka z Chiozy na wyspę Lido, o milę od Wenecyi odległą. Następnego rana udał się papież w towarzystwie posłów sycylijskich i lombardzkich, których ze stałego odwołał lądu, oraz śród wielkiego tłumu ludzi, z pałacu patryarchy do kościoła św. Marka i odwołał klątwę, rzuconą na cesarza i jego stronników. W imieniu cesarza zaś wyrzekł się kanclerz jego stosunków z przywłaszczyciolami tronu papieskiego i ich sojusznikami. Doża udał się natychmiast w otoczeniu licznych księży i świeckich na pokład statku, aby przywitał Fryderyka i odprowadził go z wielką okazałością z Lido do stolicy. Cesarz opuścił statek na bulwarze Piazzetta. Doża, patryarcha, biskupi i duchowieństwo wraz z tłumem ludu weneckiego kroczyli przed nim w uroczystéj procesyi z krzyżami i chorągwiami do kościoła św. Marka. Aleksander zasiadł przed westybulem bazyliki, otoczony biskupami i kardynałami, z patryarchą Akwilei, z arcybiskupami i biskupami Lombardyi, odzianemi we wspaniałe szaty kościelne.
Fryderyk zbliżył się, natchniony przez Ducha św., ażeby w osobie Aleksandra uczcił Wszechmogącego, pozbył się swéj godności cesarskiéj, zrzucił z siebie płaszcz i położył się jak długi u stóp papieża. Aleksander, ze łzami w oczach, podniósł go dobrotliwie z ziemi, pocałował go i pobłogosławił, poczém Niemcy zaśpiewali natychmiast głosem donośnym: „Ciebie, Boże, chwalimy“. Cesarz, pochwyciwszy prawicę papieża, poprowadził go do kościoła, a otrzymawszy od niego błogosławieństwo, wrócił do książęcego pałacu[2]. Ceremonia tego upokorzenia powtórzyła się dnia następnego. Na prośbę Fryderyka odprawił sam papież mszę w kościele św. Marka. Cesarz zrzucił znowu cesarski płaszcz ze siebie, pochwycił pastorał, rozpędzał nim tłum nabożnych i kroczył przed papieżem do ołtarza. Aleksander odczytał ewangielię i kazał przed ludem. Cesarz stanął tuż przy ambonie i słuchał uważnie; rozrzewnił papieża ten objaw uszanowania (wiedział on bowiem, że Fryderyk nie rozumiał z tego ani słowa), rozkazał więc patryarsze akwilejskiemu, ażeby kazanie łacińskie przetłómaczył na język niemiecki. Następnie odśpiewano Credo. Fryderyk złożył ofiarę, pocałował papieża w stopę, a gdy msza się skończyła, pochwycił go za rękę i towarzyszył mu aż do jego konia białego. Podtrzymał mu strzemię i chciał konia za cugle prowadzić, papież atoli uznał chęć za wykonanie, pożegnał się z nim serdecznie, udzieliwszy mu swego błogosławieństwa. Taką jest treść opowiadania arcybiskupa salernitańskiego, który przy ceremonii téj był obecny, a którego relacya potwierdzoną została przez wszystkie opowiadania późniejsze. Płaszczenie się to nie byłoby godne tak dokładnéj wzmianki, gdyby ono nie było równocześnie tryumfem wolności i zabobonu.
- ↑ Quibus auditis, imperator, operante eo, qui corda priucipum sicut vult et quando vult, humiliter inchnat, leonina feritate deposita, ovinam mansuetudinem induit. Romualdi Salernitani Chronicon, apud Script. Rer. Ital. tom. VII, p. 229.
- ↑ Rer. Ital. tom VII, p. 231. Patrz wzmianki przez Romualda Salernitańskiego. W drugiéj mowie, którą Aleksander pierwszego dnia sierpnia wygłosił wobec cesarza, porównał on Fryderyka z „synem marnotrawnym“, siebie „z ojcem, przebaczającym winy“.