Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/215

Ta strona została przepisana.

del i urzędy, które były niewyczerpaném źródłem wielkości Wenecyan, przestały istnieć. Większą część patrycyuszowskich mieszkań dziś opuszczono i znikłaby téż stopniowo z powierzchni, gdyby nie rząd, przerażony zburzeniem siedemdziesięciu dwu gmachów podczas dwóch lat ostatnich, nie był wyraźnie usunął tego smutnego źródła dochodu biedaków. Wiele resztek szlachty weneckiéj zanikło lub zanika wraz z swemi pałacami, zbudowanemi przez Palladia, albo zmieszało się z bogatemi żydami nad wybrzeżem Brenty. Po „gentiluomo Veneto“ pozostało tylko jeszcze nazwisko. Tworzy on tylko cień swéj dawniejszéj istoty, jest atoli grzecznym i gładkim. Wybaczyć mu trzeba, że stał się kwerulantem. Jakiekolwiek były błędy rzeczypospolitéj weneckiéj i jakkolwiek cudzoziemcowi zdawać się może, że straciła swój byt naturalnym biegiem, to przeciéż od Wenecyan można się tylko jednego spodziewać uczucia. Nigdy poddani rzeczypospolitéj nie zgromadzili się tak jednomyślnie około chorągwi św. Marka, jak to się w ostatnich stało czasach; tchórzostwo zaś i zdrada kilku patrycyuszów, którzy fatalną zalecali neutralność, ograniczyły się jedynie do osób samych zdrajców. Obecne pokolenie nie może użalać się na utratę swych form arystokratycznych i na zbyt despotyczny rząd; myśli on dzisiaj jedynie o stracie swéj niepodległości. Wspomnienie tego gotuje im boleść i pozbawia ich na chwilę wesołego humoru. O Wenecyi można powiedziéć słowami Pisma, że „umiera codziennie“; upadek jéj tak jest ogólny i tak widoczny, że odczuwa go boleśnie każdy cudzoziemiec, nie mogący się pogodzić z myślą, że przed oczyma jego cały zanika naród.
Gdy jednak sztuczna ta kreacya utraciła zasady, które ją powołały do życia i podtrzymywały jéj byt, musiała się ona rozpaść na kawałki i zginąć jeszcze szybciéj, aniżeli wzrosła. Wstręt do niewoli, który ongi Wenecyan powołał na morze, wypędził ich od czasu ich upadku na ląd, gdzie wśród tłumu pozbawionych niepodległości nie wpadają zbyt w oczy i nie przedstawiają upokorzającego widoku narodu, któremu dopiéro co nałożono kajdany. Ich uprzejmość i układność i owa szczęśliwa obojętność, będąca jedynie wypływem fizycznego ustroju (bo do filozofii rościć sobie prawa nie może) nie zaginęły i śród tych stosunków; zatraciły się jednak stopniowo pewne właściwości ubiorów oraz zwyczajów, a szlachta, czująca się, z właściwą wszystkim Włochom dumą, panami, nie mogła sobie dotychszas wytłómaczyć, że nie należy wystawiać na pokaz swéj dzisiejszéj nieznaczności. Blasku, który był dowodem i częścią ich potęgi, nie chcą oni poniżać przez to, ażeby i w poddaństwie paradować. Usunęli się oni ze stanowiska, jakie zajmowali w oczach współobywateli; gdyby byli na niém pozostali, to mogło było wyglądać, jak gdyby się pogodzili ze swém nieszczęściem; obraziliby oni wówczas wszystkich tych, którzy od powszechnego cierpieli upadku. Ci, którzy pozostali w opustoszałém mieście, nie żyją, lecz błąkają się raczéj jak widma na widowni swéj minionéj potęgi. „Kto tu jest na dole, a kto u góry, o tém nie może tutaj wypowiedziéć zdania człowiek, który ze względów politycznych jest przyjacielem i sprzymierzeńcem zwycięzcy. Pomimo to mogę powiedziéć tyle, że dla tych, którzy pragną utraconą odzyskać niepodległość, będą wszyscy władcy przedmiotem przekleństwa; można téż z wielką przepowiedziéć pewnością, że bezpłodna ta nienawiść nie ustanie dopóty, dopóki Wenecya nie przepadnie w błocie zawalonych swych kanałów.