Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/223

Ta strona została przepisana.

udowodnienia, iż piorun jest znakiem szczęśliwym; rozpoczął on od gromu, który uderzył w mury welitrejskie, a skończył na piorunie, jaki ugodził w kramy Florencyi; z ostatniego wywnioskował on, że któryś z mieszkańców tego miasta zostanie papieżem[1].

Nota XIV. Wenus medycejska.

Tu kocha nawet bogini z kamienia

Stanca XLIX.

Na widok Wenery medycejskiéj przypominają się natychmiast wiersze „Seasons“ a z porównania przedmiotu z opisem wynika nietylko dokładność w przedstawieniu wizerunku, ale także szczególniejszy zwrot myśli, i jeżeli tak się wyrazić można, zmysłowość wyobraźni opisującego poety. Ten sam wniosek da się wyprowadzić i z innéj wzmianki w tym samym epizodzie Muzydory. Pojęcia Thomsona o prawach odwzajemnionéj miłości były albo bardzo pierwotne, albo raczéj bardzo wysubtylizowane, jeżeli czarująca nimfa — powiada u niego — swemu skromnemu Damonowi, że w jakiéjś szczęśliwszéj chwili mógłby towarzyszyć jéj w kąpieli:

„Przyjdzie czas taki, gdy nie będziesz potrzebował uciekać.“

Czytelnik przypomni sobie może anegdotę, opowiedzianą w życiu dr. Johnsona.
Nie opuścimy galeryi florenckiéj, nie powiedziawszy słowa o Szlifierzu. Dziwną jest rzeczą, że charakter téj statuy, o któréj tyle rozprawiano, nie jest wyraźny, przynajmniéj dla każdego, kto tylko widział w przedsionku bazyliki św. Pawła po za murami w Rzymie owę grupę, przedstawiającą historyę Marsyasza; niewolnik scytyjski, ostrzący nóż, przedstawiony jest na tém słynném arcydziele, w téj saméj zupełnie pozycyi. Niewolnik nie jest nagi; łatwiéj atoli trudność tę ominąć, aniżeli przypuścić, że nóż w ręku figury florenckiéj jest brzytwą, czémby istotnie być musiał, gdyby, jak mniema Lanzi, postać nie przedstawiała czego innego tylko balwierza Juliusza Cezara. Winkelmann, objaśniając podobną płaskorzeźbę, poszedł za Leonardem Agostinim, a powaga jego powinnaby być rozstrzygającą, choćby nawet podobieństwo nie uderzało najmniéj skrupulatnego obserwatora[2]. Pomiędzy bronzami znajduje się także tablica, skopiowana i opisana przez Gibbona[3]. Historyk nasz znalazł pewne trudności, pomimo to, nie powstrzymał się od objaśnienia; dotknęłoby go to bardzo, gdyby usłyszał, że poświęcił krytykę napisowi, który dzisiaj uważany jest powszechnie za fałszerstwo.



  1. J. P. Valeriani de fulminum significationibus declamatio, ap. Graer. Autiqui. Rom. tom. V p. 593. Mowa ta zwróconą jest do Juliana Medyceusza.
  2. Patrz Monim. Ant. Ined. par. I, cap. XVII, n. XLII, pag. 50, oraz „Storia dell’art.“ etc. lib. XI, cap. I, tom. II, pag. 311, nota B.
  3. Nomina gentesque Antiquae Italiae, p. 204, edit. oct.