Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/224

Ta strona została skorygowana.
Nota XV. Pani de Staël.

Prochy w przybytku Santa Croce leżą

Stanca LV.

Nazwisko to przypomina nie tylko groby, które z Santa Croce uczyniły cel pielgrzymek, Mekkę Włoch, ale także owę kobietę, któréj wymowne słowa spłynęły na te popioły sławne, a któréj głos zamilkł dzisiaj tak samo jak głos przez nią opiewanych. Niéma już Korynny, a z nią razem powinny by także zniknąć bojaźń, pochlebstwo i zawiść, które rzucały albo zbyt wiele blasków, albo zbyt wiele cieniów na drogi tego gieniusza, wykluczając spokojny wzrok bezinteresownéj krytyki. Obraz jéj albo upiększano, albo go oszpecano, stosownie do tego, czy pędzel dzierżyła ręka przyjaźni czy zawiści: bezstronnego portretu trudno się było od współczesnych spodziewać. Głos tych, którzy ją przeżyli bezpośrednio, nie będzie również umiał ocenić sprawiedliwie szczególniejszych jéj zdolności. Trzeba, ażeby ustąpiły nasamprzód uprzejmość, zamiłowanie w cudowności, oraz nadzieja zdobycia sobie przytém sławy, ponieważ stępiają one ostrze sądu. Umarli nie mają płci, nie mogą oni wprawiać nas w podziw nowemi cudami, ani téż udzielać przywilejów. Korynna przestała być kobietą, jest ona tylko autorką: można się więc spodziewać, że wielu będzie chciało dawniejsze uprzejmości wynagrodzić sobie surowością, któréj nadmiar sypanych dawniéj pochwał udzieli może dzisiaj zabarwienia prawdy. Późniejsza potomność atoli — bo do téj dalekiéj potomności ona bezsprzecznie przejdzie, wyda sąd o jéj różnorodnéj twórczości; im większe będzie oddalenie, z którego na nią patrzéć będą, tém lepiéj będzie można twórczość tę ogarnąć wzrokiem, tém sprawiedliwszy będzie téż i sąd. Wejdzie ona do koła największych pisarzy wszystkich czasów i narodów, którzy tworzą niejako osobny świat, i z téj górnéj sfery wywierać będzie wpływ, strzegący ludzi i niosący im pociechę. Atoli im wyraźniéj występować będzie pisarz, tém bardziéj znikać będzie człowiek; dlatego téż warto byłoby, ażeby ktokolwiek z grona tych, których urokiem mimowolnego dowcipu oraz uprzejméj gościnności przyciągało przyjacielskie kółko w Coppet, uratował od zapomnienia owe przymioty, które, jak mówią, wolą pozostać w cieniu, które jednak przez troski powszedniego życia bywąją raczéj oziębiane, niż rozpalane. Jeden z tych ludzi powinienby opisać ów wdzięk bezprzesadny, który owe stosunki upiększał, jeszcze droższemi je czyniąc — stosunki, których obowiązkowe utrzymywanie spostrzegamy raczéj w tajnikach życia rodzinnego, niżeli w zewnętrzném zachowaniu się, a które wówczas tylko podobają się oku obojętnego widza, jeżeli przez nie przeziera subtelny promień prawdziwego uczucia. Jeden z tych ludzi powinienby ją nie wysławiać ale tylko przedstawić jako uprzejmą, miłą otwartego domu gospodynią, jako środkowy punkt wciąż się zmieniającego, ale zawsze przyjemnego towarzystwa; jako twórczynię owych stosunków, wolnych od ambicyi i wszelkich sztuczek rywalizacji, wysuwającą się jedynie z tego powodu naprzód, ażeby otaczającym ją, świeżego udzielić życia. Matka, czule kochająca i czule kochana, przyjaciółka bezgranicznie szlachetna, a zawsze czczona, szczodra opiekunka wszystkich nieszczęśliwych, nie może być zapomnianą przez tych, których kochała, któremi się opiekowała i których żywiła. Najbardziéj żałować ją będą ci, którzy najlepiéj znali; téj boleści wielu jéj przyjaciół i zwolenników niech będzie wolno poświęcić bezinteresowne współczucie cudzoziemca, któremu śród wspaniałych obrazów nad Lemanem nic większéj nie sprawiło przyjemności, jak to, że patrzał na uroczo przymioty niezapomnianéj Korynny.