O chodź że chodź, ty giermku mój,[1]
Czemu pobladłeś tak?
Przeraża cię francuski zbój,
Czy straszy morza szlak?
„Mam dosyć sił, chcięj wierzyć, chciéj,
O życie nie dbam nic;
Myślałem tu o żonie méj
I zbladł rumieniec lic.
„Żona i syn mieszkają, wiesz,
Gdzie twoich jezior brzeg,
Gdy ojca on zawoła też,
Cóżbyś w jéj miejscu rzekł?“
— Dość, giermku, dość! twych smutków grot
Niezaprzeczalna rzecz,
Ja za to mam snać lżejszy lot,
Z śmiechem uciekam precz!
Któż wierzyłby w udany ból
Kochanek albo żon?
Wnet zetrze im serc nowy król
Ich łzy, rozłąki plon.
Nie uciech żal, co przeszły już!
Czém niebezpieczeństw gry?
Największa z trosk: cóż rzucam, cóż,
Godne choć jednéj łzy?[2]
Na świecie dziś sam jestem, sam,
Śród tych bezmiernych fal:
Cóż żalić się po innych mam,
Gdy po mnie zginął żal?
Może mój pies nie przestał wyć,
Lecz, z obcych jedząc mis,
Gdy wrócę znów, by w domu żyć,
I on mnie będzie gryzł!
- ↑ Giermkiem tym był Wiliam Fletcher, który po dwudziestoletniéj służbie (według własnych jego słów był dla niego Byron w ciągu tego czasu więcéj, niż ojcem) słyszał pod Missolongi ostatnie słowa wielkiego „Pielgrzyma“ i nie opuszczał jego zwłok, dopóki ich nie pogrzebano w grobowcu rodzinnym w Hucknall. Ten prosty „giermek“ był dla poety niewyczerpanym źródłem zabaw. Tł.
- ↑ „Opuszczam Anglię bez żalu — wrócę do niéj bez rozkoszy. Jestem podobien do Adama, który, uwiedziony, skazany został na wygnanie; tylko, że nie mam żony i nie jadłem jabłka“.