Terazby chciała — chce mówić — daremnie!
„Tak smutny! tak się odwraca odemnie! —
Nie tak bywało za każdém spotkaniem;
Czyż się raz pierwszy tak zimno rozstaniem?“ —
Trzykroć komnatę obeszła dokoła,
Patrząc na niego; — on nie zwrócił czoła,
Ledwo nie płacząc, pochwyciła dłonią
Urnę stojącą z róż arabskich wonią,
I wonnym deszczem prysnęła z niéj wkoło
Na strop, na ściany — i Selima czoło!... —
Krople po twarzy stoczyły się zbladłéj,
I z szat złocistych na pierś jego spadły;
On się nie wzruszył, nie zwrócił baczenia,
Jak gdyby lice i pierś miał z kamienia.
„Co? jeszcze smutny? — ach! któż to wytrzyma!
Taka nieczułość — i to od Selima!...“ —
Wkrąg gmachu kwiaty najrzadsze na Wschodzie,
Kwitły w naczyniach, jak w sztucznym ogrodzie.
„On lubi kwiaty! — może z rąk mych przyjmie?... —
Musisz się rozśmiać, mój luby Selimie!“ —
Ledwo dziecinna myśl przyszła do głowy,
Kwiat był zerwany, i bukiet gotowy:
Z nim się po cichu zbliża niewidziana,
I u stóp brata ugięła kolana.
„Słowik tę różę przysyła za posła,[1]
By ci pociechę i radość przyniosła;
I sam prócz tego, jak jéj obiecywał,
Będzie noc całą dla Selima śpiewał.
I z wszystkich piosnek, co umie na wiosnę,
Wybierze same wesołe i głośne,
Z miłą nadzieją, że jak on swe tony,
Odmieni myśli Selim zasmucony.“ —
„Co? nie chcesz nawet przyjąć mego kwiatu? —
Jest-że gdzie siostra bardziéj nieszczęśliwa,
Coby nie mogła ulgi przynieść bratu,
Którego smutek serce jéj rozrywa? —
„O! nie patrz na mnie oczyma takiemi! —
Ktéż cię nademnie kocha na téj ziemi? —
Bracie mój drogi! — obym droższe imię
Wynaléźć mogła! — mój luby Selimie!
- ↑ Miłostki słowika i róży są ulubioném zmyśleniem poetów wschodnich.