Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/308

Ta strona została przepisana.
II.

Wiatr dmie od morza, i w paszczę ciaśniny
Prze wał po wale, pieniący się, siny,
I noc ponurą rzuciła zasłonę,
Na pola niegdyś tylą krwi zbroczone,
Gdzie stare grody Pryjama świeciły: —
Dzisiaj pustynia, gruzy i mogiły!
Jedna znikłéj potęgi i chwały oznaka —
Prócz nieśmiertelnych marzeń ślepego żebraka!

III.

Oby mi jeszcze dano na te brzegi wrócić,
Gdziem raz już proch ich święty deptał stopą młodą;
Łamać się, jak-em łamał, z Hellespontu wodą,
I z tobą, wieszczu grecki! cieszyć się i smucić!
We wszystkiém widziéć ślady dzieł dawnych rycerzy,
Wierzyć, że w każdym grobie proch półboga leży;
Myśléć, że jako przed ich, przed memi oczyma,
Też góry błękitnieją, toż może się wzdyma;
Żyć ich myślą, ich czuciem, ich wiekiem! — któż z ludzi
Raz tak marząc, dla wieszcza wiecznéj czci nie wzbudzi?

IV.

Pomrok okrywa ziemię i morze — nim wznidzie,
Jako dziewicza jego bogini na Idzie,
Ów księżyc, co stąd niegdyś patrząc skróś ciemnoty,
Przeglądał mury Troi i Greków namioty. —

Nie klną mu dziś na zdradę śpieszący rycerze;
Lecz błogosławią dotąd spokojni pasterze.
Na zielonym pagórku pasą się ich trzody —
Grób to jest Achillesa! ołtarz jego chwały!
On, przed którym bił czołem Macedończyk młody![1]
Który króle wieńczyły, sławiły narody!
Grób, pomnik bohatera! — jak ciasny, jak mały!...
Dzieł jego i imienia zapomniał lud płochy;
Przez rozpadłe kamienie wiatr wydmuchał prochy;
Obcy chyba przychodzień, dumając w milczeniu,
Westchnie nad nim — i ducha wezwie po imieniu! —

  1. Aleksander W. przed wyprawą do Persyi zwiedził grób Achillesa, i uwieńczył laurem wystawiony przez siebie na cześć jego ołtarz. Naśladował go w tém Karakalla, cesarz rzymski. Jest podanie, że ten ostatni otruł umyślnie przyjaciela swego Festusa, aby miéć powód ponowienia igrzysk, jakie niegdyś Achilles na cześć Patrokla wyprawił. Widziałem pasące się owce na robach Ezyetesa i Antylocha; pierwszy z nich leży w środku równiny.