Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/312

Ta strona została skorygowana.
X.

„Widzisz! nie jestem, czém się być zdawałem! —
A teraz mojéj posłuchaj powieści! —
Jeżeli smutna, nie ja ją pisałem
Ogniem mych wstydów i łzami boleści;
Moja rzecz tylko — prawdę jéj okazać,
I krwią mych wrogów dopisać — i zmazać! —
„Tyś pierwsza na jéj słuchaczkę wybrana. —
Przysięgłaś nie być małżonką Osmana;
Lecz gdyby usta twe dziś nie zdradziły
Tajemnic serca, jak ci jestem miły:
I jabym strasznych nie rozwarł skrytości. —
Nie bierz słów moich za dowód miłości! —
Nie! — ja-ć jéj czynem dowiodę w potrzebie,
Życiem dla ciebie, lub śmiercią za ciebie! —
Tyś mi przysięgła nawzajem — dość na tem! —
Ja — ja, Zulejko! — nie jestem twym bratem!“ —

XI.

— „Ty nie mym bratem? — Boże! — O! ja biedna!...
Lecz nie! — ty możesz... — jeszcze czas zaprzeczyć!...
Milczysz? — Wiec mamże pozostać tak jedna,
I żyć, by płakać, bo nie śmiem złorzeczyć,
Że się sierotą na świat narodziłam?... —
Ale się zlituj nad niedolą moją!
Mnie pozwól zostać przynajmniéj, czém byłam,
Siostrą, Zulejką, przyjaciółką twoją!... —
„Lecz ty mnie kochać nie zechcesz już dłużéj! —
Zdawna mi serce coś jakby śmierć wróży. —
Może ty nawat masz zemsty zamiary?
Może mię zabić chcesz śród téj pieczary?
Ach! dobrze! zabij! — lepiéj raz być w grobie,
Niż żyć tak obcą, nienawistną tobie!... —
Ach tak! — bo teraz pojmuję, dlaczego
Giaffir zawsze był z tobą tak ostry;
On cię obraził, a jam dziecię jego! —
Nie! ty nie możesz kochać mnie jak siostry.
Ale miéj litość nad biedną dziewicą!
Pozwól przy sobie być choć niewolnicą!“