„Widziałem drżenie, gdyś strój mój spostrzegła;
Noszę go zdawna, długo muszę nosić!
Ten, komuś dzisiaj na wiarę przysięgła,
Co cię o trwałość przysięgi śmie prosić:
Jest — hordą morskich korsarzów dowodzi;
Bez praw — prócz miecza: bez domu — prócz łodzi;
A których czyny i o nich powieści,
Nie są dla uszu i duszy niewieściéj!
„Broń tę, co widzisz, ich dłoń tu przyniosła,
Na znak mój blizko czekają ich wiosła:
I na nich czeka ta czara na stole.
Z niéj krzepią męstwo — mniejsza! jakim płynem —
Pijąc, nie pomną na Proroka wolę: —
Ach! gdybyż tylko kalali się winem!
„Jestem ich wodzem; — czémże miałem zostać?
Gnębiony w domu niewolą i sromem,
Znikąd pociechy niemogący dostać,
Wyśmiany, gdym jéj chciał szukać za domem:
W gnuśnéj się nudzie młody wiek mój trwonił.
Giaffir miecza i konia mi wzbronił!
Choć nieraz — Allah! ty wiész, ile razy! —
W pełnym Dywanie śmiał tyran urągać,
Jakbym ja ostrza lękał się obrazy,
Lub nie miał siły wędzidła zawściągać!
Na wojnę nawet brać z sobą nie raczył,
Na wieczną nicość, na wzgardę przeznaczył.
Bym bez nadziei, bez siły, bez chwały,
Śród niewolników przegnuśniał wiek cały!
Gdy ty — ty! któréj przychylność i wdzięki,
Choć słabiąc duszę, słodziły jéj męki —
Na zamek Brusy zasłana spokojny,
Gościć w nim zwykłaś do skończenia wojny!...
„Harun naówczas, widząc, jak mię nękał,
Jak mię bezczynny każdy dzień przywalał,
Wzruszył się — kary, śmierci się nie lękał,
Więźniowi użyć swobody pozwalał;
Puszczał samego — ufny memu słowu;
Że wprzód niż basza — w pęta wrócę znowu.