Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/323

Ta strona została skorygowana.

Blizko gdzieś jednak łódź mych towarzyszy;
Może da pomoc, gdy hasło posłyszy! —
I tak nas mało! — lecz ujrzym, co znaczy
Złączona siła męstwa i rozpaczy!“
Rzekł, i ku wyjściu groty skoczył śmiało.
Echo wystrzału w powietrzu zagrzmiało.
Zulejka z żalu jak martwa opoka,
Ani zadrżała, ni zmrużyła oka! —
„Nie słyszą może — lub chociaż przybędą,
Śmierci méj chyba mścić się tylko będą! —
Strzał zwabił ku mnie nieprzyjaciół roje.
Teraz, mój mieczu, pokaż dzielność twoję!
Ty ojca mego spuścizno jedyna,
Dziś za krew jego daj pomstę dla syna!
„Bądź zdrowa, luba! — uchodź! albo raczéj
Schroń się w głąb groty! — Chroń się! już są blizko. —
Ojciec cię kocha, i wszystko przebaczy. —
Chroń się! na krwawe nie patrz widowisko:
By czasem kula zbłąkana lub strzała,
Niewinnéj piersi za cel nie obrała! —
„Nie drżyj o niego! — choć mego zabójca,
Wolałbym zginąć, niż ci wydrzéć ojca!
Nie! — choćby z mieczem sam na mnie nastawał,
Choćby mi podłość na nowo zadawał!
Ale się zgrai nie poddam tak snadnie;
Prócz głowy jego — każda inna spadnie!“

XXIV.

Skoczył ku morzu; — jak błysk piorunowy,
Miecz jego z pochew na powietrzu błysnął.
Drgająca głowa i tułów bez głowy
Padł mu pod nogi, z tłumu co się cisnął,
Padają drudzy — lecz nakształt mrowiska,
Ruchoma ciżba otacza go, ściska.
On w lewo, prawo, tnąc ścieżkę krwawą,
Z falą już prawie spotyka się w biegu:
O strzał już ledwo towarzysze z nawą —
Łódź bliżéj jeszcze: — jak szybko, jak żwawo,
Z rozpaczną siłą wiosłują do brzegu!
Ach! chwila jeszcze — a zbawić go mogą!... —
On już fal morskich dotyka się nogą —