Gdzieniegdzie tylko słychać jęk i razy.
Lecz to żart! — Basza zakazał obrazy.
Wzdłuż brzegu wszędzie śmiech, muzyka, wrzawy
Kto kochasz głowę, śmiéj się, dziel zabawy!
Bo dziś muzułman wesół — choć bez wina,
Wytężył dowcip — łaje i przeklina.
W biesiadnéj sali, w lśniącym złotogłowiu,
W białym zawoju, wsparty na węzgłowiu,
Seid śród gości spogląda wesoły.
Skończona uczta, odstawione stoły.
Twarz jego płonie, ogień iskrzy z oka:
Pije on, mówią, napój nie Proroka.
Nie śmieją drudzy; prawowierni, trzeźwi,
War wonnéj mokki myśl w nich tylko rzeźwi.
Z długich cybuchów dym bucha w około,
Gdy almy w środku tańcują wesoło.[1]
Jutro na bitwę! — lecz dziś, w nocnéj porze,
Nie dość bezpiecznie puszczać się na morze!
Na wzdętych falach sny nie tak powabne,
Jak gdy ich łoże kołysze jedwabne!
Więc się dziś bawią; — jak błyśnie świtanie,
Pójdą, bo muszą — nadzieja w Koranie!
Choć widok floty i gwar tłumnéj rzeszy,
Ziemską nadzieją niemniéj dumę cieszy.
Ze czcią bojażni, od wnętrznych podwoi,
Idzie niewolnik, co w nich stróżem stoi.
Schylił się, czołem uderzył podłogę,
Nim w drżących ustach głos rozwiązał trwogę.
„Derwisz podróżny, zbieg z więzów korsarzy,
Przybył, i czeka, czy się wejść odważy?“ —
W skinieniu baszy zgadł znak jego woli.
Odszedł. — Wszedł derwisz — zbliża się powoli,
Skromnie na piersiach krzyżuje ramiona,
Krok jego słaby, źrenica spuszczona.
- ↑ Almy — tanecznice.