Idź kto chcesz za mną! ja choćby sam, idę
Odeprzéć od nas téj zbrodni ohydę!“ —
I skoczył w ogień po wschodach runących.
Wyłamał otwór we drzwiach gorejących;
Po rozpalonych kamieniach podłogi,
Śród kłębów dymu i iskier pożogi,
On, i w ślad za nim śpieszący bez trwogi,
Wpadli — porwali — każdy na swych rękach
Unosi jednę — nie myśląc o wdziękach.
Ośmiela, cieszy, błaga, uspakaja.
Zna cześć piękności Konradowa zgraja.
Nie iść w ślad wodza najdzikszy się sroma,
Ratuje słabość, krwawemi rękoma.
Lecz któż jest? któż jest ta piękna i blada,
Ta najpiękniejsza w objęciach Konrada?
Postać niebianki, tronu godne lica,
Anioła godne! — Któż jest ta dziewica? —
Pani haremu, baszy niewolnica.
Krótko wódz spojrzał na wdzięki Gulnary,[1]
Krótko ośmielał niosąc przez pożary,
Krótko pożegnał; — nie czas stać spokojnie!
Gdy litość chwilę sfolgowała wojnie,
Wróg nieścigany zaczął się ozierać.
Zwalniać krok, stawać, zwracać się, opierać,
Widzi to Seid, widzi i poznaje,
Przed jaką garstką pierzchły jego zgraje.
Wstydzi się błędu — wstyd wściekłość w nim drażni,
Gdy widzi dzieło zbyt skoréj bojaźni.
„Alla il Alla!“ okrzyk zagrzmiał w gminie,
Każdy jak wściekły, pomści się, lub zginie.
Ogień za ogień, krew za krew niech płaci!
Lecą do boju, po trupach swych braci
Znów szczęk, wrzask, ciżba, wre bitwa straszliwa.
Szczęście, jak nagle wezbrało — odpływa.
Zwycięzcy tłuszczą ściśnieni zuchwalczą,
Już nie o tryumf, o swe życie walczą.
Ujrzał wódz — pojął, zgadł niebezpieczeństwo.
Słabnie przed tłumem siła — choć nie męstwo.
- ↑ Gulnara, imię niewieście, znaczy dosłowniéj „kwiat granatnéj jabłoni“.