Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/414

Ta strona została skorygowana.
III.

Już godzina wybiła i Lara przybywa;
Postać jego spokojna i zimno cierpliwa.
Gdzie Ezzelin? czy taka jego słowność była?
Szmer powstał i Otona twarz się zasępiła.
— „Ja znam mojego druha! wiarę ma na względzie,
I jeśli jest na ziemi, wkrótce tu przybędzie.
Jego dachy błyszczące na dolinie stoją
Pomiędzy włością Lary a dzielnicą moją.
Gość taki zawsze zaszczyt robił w moim domu,
I mnie baron Ezzelin nie przyczyni sromu.
Będę ręczył za druha, póki tylko żyję,
Lub mu rycerską plamę sam krwią własną zmyję“.
Wtém Lara głos mu przerwał: — „Rano z wschodem słońca,
Jak kazałeś, przychodzę dosłuchać do końca
Powieści cudzoziemca, jaką wczora prawił,
Choć już dość jego język serce mi zakrwawił.
Widać zmysły niezdrowe w słowach go uwiodły,
Lub co gorsza, wróg z niego nieszlachetny, podły.
Ja go nie znam... on może znał mię w krajach... kędy...
Lecz po co nam te słowa jałowéj gawędy;
Jak widzę, język słabo zakład ubezpiecza,
Dowiedź mi jego wartość ostrzem swego miecza“.
Dumny Oton na ziemię rękawiczkę cisnął,
Zczerwienił się — i nagim mieczem z pochwy błysnął.
„Rad cię chwytam za słowo ostatnie, albowiem
W nieobecności gościa ja ci sam odpowiem“.
Niezmieniony na twarzy, choć gniew był w ich obu,
Choć niemniéj blizki swego, jak drugiego grobu;
Z ręką, którą pokazał od szabli ujęcia,
Że równie do odbicia wprawna, jak do cięcia;
Z okiem chociaż spokojném, lecz co w krwi podoba,
Lara pociągnął miecza — i zwarli się oba.
Nadarmo ich ściskają i wołają w tłumie,
Nikt wściekłości Otona oprzéć się nie umie;
Jeszcze sam, jak na wzgardę te słowa powiada:
„Tego miecz u mnie lepszy, kto nim lepiéj włada!“

IV.

Niedługa była walka — próżny, ślepy, wściekły
Oton w pierś szablą cięty, upadł krwią ociekły.