Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/433

Ta strona została przepisana.



I.

Tysiączne lata i wojny i burze
Przeszły ryjące po korynckim murze,
A przeciéż dotąd mimo tylu wieków
Stoi ta twierdza, dzieło wolnych Greków.
Wśród trzęsień ziemi, wśród szturmów nawały
Nie zadrżał nawet gmach téj wzniosłéj skały,
Klucz téj Grecyi, którą jarzmo tłoczy,
Przecież wzrok dumny po téj górze toczy,
Dwóch mórz granicy. Przy niéj to gotowe
Z dwóch stron się zetrzeć fale purpurowe,
Jakby téj groźnéj zlękły się przegrody,
U stóp jéj kornie gniewne ścielą wody.
Gdyby od krwawéj śmierci Tymofana[1]
Aż do ucieczki perskiego tyrana
Wszystka krew, która kraj ten zalewa,
Z głębi tych lądów znów wytrysnąć miała,
I wszystkie kości w jeden stos się zbiegły,
Co w tylu wojnach ziemię tę zaległy,
Całe to sławne Grecyi przestworze
Nowe i krwawe zalałoby morze,
I wyższy kolos przebódłby lazury
Niźli ten ogrom Akropolis góry,
Któréj wierzch, w groźnéj tylu baszt koronie,
Piętrzy się dumnie i w obłokach tonie.

II.

Na ciemnym szczycie Cyteronu lśniące
Wznoszą się, sterczą liczne lanc tysiące:

  1. Tymoleon ocaliwszy w bitwie życie brata swego Tymofana, skarał go późniéj śmiercią, jako chcącego sobie przywłaszczyć najwyższą władzę nad Koryntem. Przeniósł obowiązek dla kraju nad względy związków pokrewnych. Dr. Warton utrzymuje, że Pope miał zamiar z zdarzenia tego epiczne wysnuć poema, i że Akenside toż samo zamyślał.