Bez żalu życia, przecież w wściekłym szale,
Klnąc i złorzecząc chrześcijańskiéj chwale,
Ten sam Kumurgi nieprzepomnéj sławy
Ostatni Greków ujarzmiciel krwawy,[1]
Dzisiaj to całe wojsko Turków sprawia,
Alpa na czele przednich hufców stawia,
Alpa, co stał się godnym téj nagrody,
Z ziemią zrównawszy liczne miasta, grody,
I codzień krwawszym dowodząc mu czynem,
Jak dzielnym, wiernym jest proroka synem.
Słabiał mur twierdzy kulami poryty
Szybko, potężnie i bez przerwy bity:
Podobnym burzy grzmotem wciąż ryczały
Działa częstemi rozpalone strzały.
Były dni, w których bomby muzułmańskie
Pękłszy, świątynie zapalały pańskie;
A gdy się który z owych gmachów walił,
Co go ten lotny wulkan wstrząsł i palił,
Grzmiał łom po łomie z dachów, ścian zwęglonych,
A ogień w słupach wybuchał czerwonych,
Lub téż w potężne iskry się rozpryskał
I jak gwiazdami ziemi, w niebo ciskał.
Grubą na słońce rzuciły osłonę
Obłoki, dymów kłębami zczernione;
Ciężko siarczyste wzbijając się chmury,
Szeroko niebios powlekły lazury.
Lecz nie dla zemsty, choć jéj zdawna wzywał,
Nie dla niéj tylko Alp twierdzy dobywał
I uczył Turków, jak zręcznemi strzały
I łamać mury i rozwalać wały.
Była w téj twierdzy uroczego wdzięku
Dziewica, którą chciał on z ojca ręku
Wydrzéć, zaślubić. Starzec ten niezgięty
W gniewie swym opór stawiał mu zacięty,
- ↑ Kumurgi, faworyt trzech sułtanów i wielki wezyr za Achmeta III, zdobywszy w jednéj wojnie cały Peloponez na Wenecyanach, w następnym roku ciężko został ranny w bitwie pod Peterwardinem, na równinie karłowickiéj w Węgrzech, w chwili, gdy rozbitych swoich jańczarów do nowego szykowa boju. W skutku otrzymanéj rany umarł nazajutrz. Nim skonał, rozkazał ściąć gienerała Bruner wraz z kilku innemi jeńcami. Ostatnim jego głosem był ten wykrzyk wściekłości: „Czemuż nie mogę tak wymordować wszystkich psów chrześcijańskich!“ Słowa godne Kaliguli. Nic nie wyrównywało jego dumie. Kiedy mu doniesiono, że walczyć ma przeciw księciu Eugeniuszowi, wielkiemu wodzowi, „Tém lepiéj — zawołał — większym jeszcze będę i to na zgubę jego“.