Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/472

Ta strona została skorygowana.

Lecz jeszcze, jeszcze żyje i oddycha —
Ach, czemuż nawet i śmierć ją odpycha;
Jakaż w niéj ciemność — jak okropna zmiana...
Pękła nić myśli boleścią zerwana!
Jak ów łuk silny deszczem rozwolniony,
Zdala od celu błędne strzały ciska,
Tak i jéj umysł męczarnią zburzony,
Dzikiemi tylko marzeniami błyska.
Zmarła jéj przeszłość — a przyszłość zczerniała,
Takiém niekiedy światłem się rozświeci,
Jak kiedy nocna zaryknie nawała,
A błysk jéj czarną pustynię przeleci.
Czuje, że dusza jéj jak lodem ścięta,
Że ciężar jakiéjś tłoczy ją boleści,
Że się w tém jakiś wstyd i zbrodnia mieści,
Że ktoś ma umrzéć, lecz kto? — nie pamięta.
Żyjeż — nie żyje? — istotnież to ziemi,
Ziemi téj stopy dotyka się swemi —
Nieboż to widzi? — ludzież to tym wzrokiem,
Czy téż szatani grożą jéj dokoła,
Jéj — co niedawno śmiejącém się okiem,
Tysiączne wkoło rozjaśniała czoła?
Wszystko w obłędnéj duszy powikłane,
Zmącone czucia i myśli stargane,
Kłócą się dziwne bojaźni, nadzieje,
To się rozrzewnia, to znów dziko śmieje,
Radość jéj w burzę, boleść w szał się zmienia,
Walczy z widmami strasznego marzenia,
Zda się, że jakiś czarny sen ją łudzi...
Sen to szaleństwa — już się nie przebudzi.

XV.

Smętno-ciężkiemi z wieży jęcząc tony,
Zwolna klasztorne kołyszą się dzwony.
Jakże boleśnie dźwięk ich serca rani —
Słuchaj! hymn śmierci śpiewają kapłani.
Śpiew ten się zwykle za umarłym wznosi,
Lub téż żyjącym blizką śmierć ich głosi.
Hugo to, Hugo spełnia los swój smutny,
Jemu to nucą — jemu spiż ta jęczy —
Przykre odgłosy i widok okrutny...
Na gołéj ziemi przed kapłanem klęczy.