ak błysk piorunu, tak myśl nagła, śmiała,
W tym ciemnym dla mnie mroku zajaśniała,
Że się w jéj twarzy coś takiego mieści,
Co mię nie skaże na wieczność boleści...
Szczęsny tą szczęścia mego przepowiednią,
Cały-m war uczuć moich wylał przed nią,
Wszystko wyznałem — Bóg wie, co prawiłem,
Słowa się w trwożnym plątały obłędzie,
Lecz, że słuchała, a więc pewny byłem,
Bo kto raz słuchał, daléj słuchać będzie:
Serce jéj czułe a pierwsza odmowa
Nie znaczy jeszcze ostatniego słowa.
„Kochałem, panie, i byłem kochany,
Mówią, że nigdy nie bywał ci znany,
Ten szał tak luby — jeźli tak jest, panie,
Próżnobym z mojém szczęściem się rozwodził,
Z śmiechem-byś tylko wzgardy patrzył na nie;
Ale nie każdy na króla się zrodził,
Nie każdy twojéj duszy hart posiadał,
Coś tak sam sobą jak ludami władał.
Jestem, lub raczéj niegdyś księciem byłem,
Tysiącznym w bojach szykom hetmaniłem,
Wszystkom zgniótł, złamał; z sercem tylko mojem
Ciągle daremnym ścierałem się bojem.
Kochałem, panie, kochano mię wzajem,
O! każda miłość byłaby tu rajem,
Gdyby jéj koniec mniéj bolesnym bywał...
Skrycie-m się tylko z Teresą widywał,
Lecz jeźli szczęściem było to spotkanie,
Szczęściem już dla mnie było czekać na nie,
Za nic dni, noce. — W téj jednéj godzinie,
Czułem, myślałem — i żyłem jedynie,
Nigdym podobnéj nie zaznał godziny,
I gdybym znów był panem Ukrainy,
Chętniebym na jéj oddanie się zgodził,
Bym tylko dawnym paziem się odrodził,
Tym szczęsnym paziem, co wszystko posiadał,
Gdy miał kochankę i kordem swym władał,
A w darach swoich natura wspaniała,
Zdrowie mu, męstwo, moc i młodość dała.