Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/543

Ta strona została skorygowana.

A o nią fala z wściekłością uderza,
Nakształt pierwszego we walce rycerza,
Pada i ginie we fal hufcu szarym,
Co ten bój stacza pod wiatru sztandarem.
Lecz teraz było spokojnie i cicho:
Tu się gromadzi swoją garstką lichą,
Reszta pobitych, w krwi, znoju i trudzie,
Jeduak oręże jeszcze dzierżą w dłoniach,
I dumę jeszcze widno na ich skroniach;
Wiele nie lubią dumać tacy ludzie,
A gdy im kiedy losy się sprzeciwią,
To z niemi walczą, lecz im się nie dziwią.
Los ten przewidziéć mogli byli dawno,
Kara przewiny wprzód im była jawną,
Lecz w sercach mieli nadzieję do końca,
Że ich występek wierności zgwałconéj,
Już zapomniany, choć nieprzebaczony:
Lub może okręt, wysłany za gońca,
Nie znajdzie drogi po fali obszarze,
Do wyspy, gdzie się ukryli zbrodniarze.
Tak, gdy od kary ich myśl już odwyka,
Praw ich ojczyzny zemsta ich spotyka.
Zielonéj wyspy rozkoszne wybrzeże,
Zbrodnią zyskany raj już ich nie strzeże;
Wstecz już ich wszystkie cofnęły się cnoty,
I tylko grzechu zostały zgryzoty;
Oni wygnańcy, wśród lądu i wody,
Wszystkie zaparte już widzą wychody;
Darmo dziś na nich sprzymierzeńcy nowi
Polegli w walce — cóż pomogą łuki,
Na cóż się pałka zda Herkulesowi,
Gdzie siarka dymi, gdzie dział ryczą huki?
Cóż włócznia nada tam, gdzie kule świszczą,
Nierozwinięte jeszcze siły niszczą,
I jak zaraza, grób pełen przekleństwa,
Kopią dla mężnych i razem dla męstwa?
Ich liczba mała okazała teraz,
Jak przeciw mnóstwu garstka walczy nieraz;
Locz choć za wolność umierać tak mile,
I Grek miał jedne tylko Termopile!
Aż dziś w młodzieńczéj odrodzony sile,
Przekuł kajdany na oręż i zbroje,
I godne przodków znowu stacza boje.