Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/60

Ta strona została skorygowana.
VIII.

Lecz gdy — jak święci wierzyli — istnieją
Za tym padołem jakieś duchów światy
Na wstyd sofistom oraz saducejom,
Zbyt dufającym w wątpliwe dogmaty,
Jak błogo łączyć hymn, w modły bogaty,
Z temi, przez których lżejsze te kajdany;
Głos znów usłyszéć, zbawion od zatraty;
Ujrzéć twarz mędrców z Samos, z Baktryjany,[1]
I innych, którzy prawdy uprawiali łany!

IX.

Ty, w którym miłość uszła z życiem razem,
Mnie każąc żyć tu i kochać daremnie —
Złączon z mém sercem! czyś ty wiecznym głazem,
Gdy myśl o tobie nie zamiera we mnie?
Dobrze! — niech serca mego próżną ciemnię,
Że się znów ujrzym, sen rozjaśnia żywy:
Jeśli młodości pamięć nie zadrzemnie,
Przyszłość niech wiedzie, na jakie chce, niwy,
Mnie szczęścia dość, gdy tylko duch twój jest szczęśliwy.[2]

X.

Niech na tych głazów wypocznę olbrzymie —
Nieporuszone kolumn to posady;
Synu Saturna, tu ongi twe imię[3]
Tron miało przedni! Dziś tutaj bez rady
Szukam, gdzie dawnych twoich świątyń ślady!
Fantazji oko wznieść z gruzów nie umie
Tego, co padło od czasu zagłady —
Żal niepotrzebny w tych filarów tłumie:
Tu nuci Grek, tu siedzi muślemin w zadumie.

XI.

Pośród rabusiów świątyni, na górze,
Gdzie Pallas jękła, ostatnie zmuszona
Swéj dawnéj władzy opuścić przedmurze,
Któż był najgorszym, najgłupszym? Że z łona
Twego on wyszedł, niech cię wstyd pokona,
O Kaledonjo!... Co wolnością żyło,
Nie zniszczy Anglja, w wolności zrodzona!
Lecz ów mógł strzaskać ołtarze i siłą
Przez morze wlec, co z wstrętu głąb swą rozpieniło.[4]

  1. Pitagoras i Solon.
  2. Stancę tę pisał Byron w Newstead, w październiku 1811, posłyszawszy o śmierci szkolnego w Cambridge towarzysza, młodego Eddlestone’a. P. Tł.
  3. Kościół Jowisza olimpijskiego, gdzie jeszcze szesnaście kolumn zostało; pierwotnie było ich do stupięćdziesiąt. Kolumny te należały, jak przypuszczają niektórzy, do Partenonu. B.
  4. Okręt rozbił się na Archipelagu. B.